Polska 2015
reż. Marcin Koszałka
gatunek: thriller
Reżysera tego filmu, Marcina Koszałkę kojarzyłem z filmu dokumentalnego, który pokazywali nam na zajęciach z psychologii. Film ten, noszący tytuł Takiego pięknego syna urodziłam pokazujący sytuację rodzinną w domu twórcy zyskał swego czasu dość duży rozgłos, zapewne jest znany przynajmniej ze słyszenia czytelnikom, jednak jeśli nie to można go obejrzeć na youtubie, polecam.
Jednak opisywany teraz film jest pełnometrażowym debiutem fabularnym tego reżysera. Temat inspirowany historią młodocianego zabójcy Karola Kota wydawał się ciekawy, zwiastun jednak powodował obawy co do tego czy będzie to dobry film. A jak więc wygląda efekt końcowy?
Rok 1967, Kraków. Poznajemy kończącego szkołę średnią uzdolnionego w sportowych skokach do wody Karola Kremera (Filip Pławiak), który żyje sobie dostatnio (zważywszy na czasy) wraz z matką (Małgorzata Foremniak) i ojcem (Marek Kalita). W mieście akurat trwa fala zbrodni, powodowana przez nieuchwytnego seryjnego mordercę. Karol zafascynowany zabójstwami wpada na trop weterynarza (Adam Woronowicz), którego podejrzewa o dokonywanie przestępstw...
Kino gatunkowe, tak w naszym kraju słabo reprezentowane dzięki filmowi Koszałki miało szansę wskoczyć na wyższy poziom. Niestety wiele rzeczy w produkcji zawiodło. Smutno się patrzy na film, na którym pokładało się jakieś nadzieję, a w rezultacie mamy do czynienia z ciężkostrawną szmirą.
Przypominając sobie niedawny seans w sumie mogę pochwalić produkcję za naprawdę niezłą charakteryzację z epoki oraz dobrą pracę kamery. Może autor powinien dać sobie spokój z reżyserką i zająć się tworzeniem zdjęć w filmach innych twórców, bo to naprawdę nieźle mu idzie. Choć nad montażem też powinien popracować trochę.
Niestety wszystko inne już jest minusem. Zarówno fabuła, która jest mało sensowna, po niezrozumiałe postawy wykreowanych bohaterów na samej grze aktorskiej kończąc. Mamy do czynienia przecież z całkiem niezłymi przedstawicielami branży aktorskiej z solidną Foremniak, mającym dryg do dalszoplanowych ról Kalitą czy potrafiącym wcielić się dobrze w różne role Woronowiczem. Do tego obiecujący Pławiak, coraz częściej pokazujący się na ekranie Wojciech Zieliński czy Julia Kijowska. Oprócz dwójki ostatnich bohaterów i jeszcze jako tako wyglądającego Woronowicza reszta aktorów jednak nie pozostawiła po sobie dobrego wrażenia w tym filmie. Zieliński i Kijowska pojawiają się w produkcji dość krótko, jednak postać grana przez Pławiaka prawie nie schodzi z kadru, więc trochę szkoda, że nie można się do niego w ogóle ustosunkować. Tutaj przechodzimy już płynnie z kreacji aktorskich do tego, jak napisani zostali bohaterowie. A oni są absolutnie nijacy. Kremer ani ziębi ani grzeje. Jego decyzje są przeważnie głupie, autorzy nie pokazują też dlaczego są takie, jakie są. Tak samo postać zwyrodnialca - mordercy - powinno czuć się do niego obrzydzenie, niechęć, pytania 'dlaczego?'. Nic takiego się nie dzieje. Akcja jakoś niemrawo płynie, widz ogląda ale nic z tego nie wynika. Fabularnie też mimo że mamy do czynienia z filmem oszczędnym w słowa obserwujemy niezbyt wirtuozerskie dialogi. Ogólnie to wielkie rozczarowanie, choć już na dobrą sprawę trailer pokazywał, że nie będzie to zbyt dobra produkcja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz