Francja, Belgia 2013
reż. Guillaume Gallienne
gatunek: komedia
zdjęcia: Glynn Speeckaert
muzyka: Marie-Jeanne Serero
Tym razem postanowiłem sprawdzić jak wygląda film, który mimo zdobycia wielu nagród i nominacji przez dwa lata od swej premiery nie miał i raczej już nie będzie miał okazji zaprezentować się w polskich kinach.
A wydawałoby się, że dwie statuetki w Cannes oraz pięć nagród i tyleż samo nominacji w prestiżowych Cezarach coś znaczy.
Śledzimy losy zniewieściałego Guillaume'a (Guillaume Gallienne), który pozostaje w ciągłym zachwycie w stosunku do swojej oschłej i autokratycznej matki (też Guillaume Gallienne). Jako nieudacznik sprowadza na siebie niechęć reszty rodziny, w postaci ojca i braci. Wszyscy traktują go jako zakałę rodziny, a matka wołając familię na obiad zawsze krzyczy przez okno tytułowe Chłopcy i Guillaume do stołu! Guillaume stara się upodobnić do matki, gdyż twierdzi, że sam też jest dziewczyną. Gdy nie mogący tego zaakceptować ojciec nakrywa go przebranego za cesarzową Sissi postanawia wysłać go do szkoły z internatem...
Wiele było filmów, w których bohater poszukując swojej tożsamości na końcu godzi się ze swoją homoseksualną orientacją. Tutaj mamy zupełne odwrócenie tego schematu. Poznajemy postać, której całe społeczeństwo wmawia wciąż odmienną orientację seksualną i musi on zaakceptować swoją heteroseksualność. I biedny Guillaume będzie musiał przejść długą i szokującą drogę. Najpierw wyzbywając się myśli, że jest heteroseksualną dziewczyną, później za namową ciotki sprawdzić czy jest homoseksualistą, by na końcu poznać prawdziwe ja. A wszystko to w lekkim, komediowym stylu znanym z francuskich filmów.
Mimo, że wraz z bohaterem odwiedzimy prawie pół Europy od Francji przez Hiszpanię, Anglię i Niemcy mamy do czynienia z dość kameralną, bardzo osobistą produkcją. Nie wszystkie jej sceny prezentują wysoki poziom i jest trochę nudy, kilka scen jest naprawdę wspaniałych. Choćby historia opowiadana w Bawarii przez piękną Ingeborg o jej ojcu, który w przeszłości pracował w pięknym Paryżu, czy scena, w której biedny Guillaume trafia wprost z gej klubu do mieszkania gejów w roli suki do gangbangu. To trzeba zobaczyć.
Najważniejsza jest jednak sama historia o poszukiwaniu własnej seksualności. Zrealizowana w swobodny, komediowy sposób, lecz trochę dający do myślenia. Jest to opowieść o inności, zaszufladkowaniu i próbach znalezienia własnego ja. I choć nie jest to film wybitny, posiadający swoje wady to jednak dziwię się, że w natłoku chłamu cotygodniowo okupującego część kinowych setów produkcja Guillaume'a nie zagościła choć przez tydzień na polskich ekranach.
Ciekawie się zapowiada. Będę musiała kiedyś obejrzeć! :)
OdpowiedzUsuńbardzo wiele docenianych na świecie filmów u nas w kraju przechodzi bez echa, niestety. zapowiada się nieźle, temat ciekawy, pewnie kiedyś obejrzę.
OdpowiedzUsuń