Francja 2014
reż. Philippe de Chauveron
gatunek: komedia
zdjęcia: Vincent Mathias
muzyka: Marc Chouarain
Ostatnim francuskim filmem w tym tygodniu jest właśnie ten, o dość długim tytule. Z czterech filmów z tego kraju, jakie w tym tygodniu udało mi się zobaczyć trzy z nich to komedie. Ale to chyba nic dziwnego, gdyż w kraju tym filmowe tradycje komediowe na dobrym poziomie można było już obserwować od lat, od czasów Louisa de Funèsa, a nawet wcześniej.
Co może być najgorszą rzeczą w życiu konserwatywnych i strasznie religijnych rodziców posiadających cztery córki? Ich małżeństwa z imigrantami. W życiu Claude'a (znany z roli filmowego Asterixa, a wcześniej Jacquouille'a w Goście, goście Christian Clavier) i jego żony Marie (Chantal Lauby) taka tragedia przydarzyła się już trzykrotnie. Ich córki poślubiły kolejno: Araba (Rachid Benassem), Żyda (David Benichou) i Chińczyka (Chao Ling). Rasistowskie uwagi Claude'a doprowadziły do urwania kontaktu z córkami i ich rodzinami, co spowodowało depresję u jego żony. Ostatnia nadzieja dla poprawy zdrowia psychicznego rodziców jest czwarta z córek, która ogłasza rodzicom, że zamierza poślubić katolika o swojsko brzmiącym imieniu Charles (Charles Koffi). Zachwyceni rodzice nie dowiadują się jednak, że Charles jest czarny i pochodzi z Wybrzeża Kości Słoniowej...
Cały niemal film opiera się na obśmiewaniu stereotypów dotyczących ras ludzkich. Multikulturowość, która u nas, w Polsce praktycznie nie występuje we Francji przybrała olbrzymie rozmiary i jak widać na przykładzie Claude'a nie każdemu to się podoba. Cały humor, raczej dość lekki i wyważony opiera się na zderzeniu różnych kultur. Film pokazuje też, że nie tylko biały może zachowywać się rasistowsko wobec innych, ale jest to negatywna cecha właściwa każdej z ras ludzkich. Równie dobrze czarny może śmiać się z żółtego, a Arab z Żyda (co znowu jest powodowane polityczno-społeczną historią koegzystencji tych grup etnicznych). W każdym razie przez niemal cały film możemy oglądać zabawne konflikty złośliwych wobec siebie bohaterów.
Jak się później okazuje ojciec Charles'a, który zamieszkuje Afrykę jest czarną wersją Claude'a i to kolejny powód do wywołania zarówno śmiechu jak i refleksji u widza. Scena rozmowy między rodzinami za pomocą Skype'a jest jedną z mocniej zapadających w pamięć w tej produkcji i gwarantuję, że praktycznie każdy powinien się na niej uśmiechnąć.
Ogólnie produkcja raczej zaliczająca do lekkich, łatwych i przyjemnych z morałem na końcu. Oczywiście do bólu przewidywalna, jednak oglądająca się sama, bez zmuszania się do tego. A że wszyscy lubią optymistyczne filmy to ogólnie polecam. Nie jest to nic wielkiego, nie będzie się do tego wracać po latach ale i tak powyżej średniej.
P.S. Oglądając zwróćcie uwagę na dom, w którym zamieszkuje rodzina Charles'a w Wybrzeżu Kości Słoniowej. Rozumiem, że nie powinni mieszkać w szałasie, ale takiej chaty nie mieli nawet w Miłości na bogato. Jakby wszyscy afrykanie tak mieszkali, to raczej my byśmy tam chcieli emigrować :)
dobrze, że miałeś porównanie z ambitną produkcją VIVY ;d
OdpowiedzUsuńTrzeba obserwować wszystko co powstaje ;) Niestety.
OdpowiedzUsuń