Polska, Dania 2013
reż. Paweł Pawlikowski
gatunek: dramat
zdjęcia: Ryszard Lenczewski, Łukasz Żal
muzyka: Kristian Eidnes Andersen
W ostatnich latach co głośniejsze rodzime filmy opierają się na tematyce okołożydowskiej. Dobre, choć uznawane przez część społeczeństwa (w postaci prawdziwych Polaków) Pokłosie dotykało problemów relacji polsko - żydowskich, ostatnia ekranizacja Ziarna Prawdy również odwoływała się do domniemanych rytuałów żydowskich i postaci złego Żyda, którym można straszyć dzieci. Tak samo zdobywająca pęk nagród na całym świecie opisywana właśnie Ida dotyka tematyki żydowskiej. Czy naprawdę polska kinematografia nie ma światu nic więcej do zaoferowania? Jak to dobrze, że niedługo swą premierę będzie miał prawdziwie polski film Disco Polo :)
Główną bohaterką jest młoda dziewczyna (Agata Trzebuchowska), która jest nowicjuszką w klasztorze. Siostra przełożona wysyła ją przed złożeniem ślubów zakonnych w podróż, w celu odwiedzenia jedynej żyjącej krewnej. Dopiero po powrocie będzie mogła przystąpić w szeregi zakonnic. Nowicjuszka udaje się do ciotki Wandy (Agata Kulesza), która w pierwszym zdaniu wyjawia się, że jest ona Żydówką i zdradza jej prawdziwe imię dziewczyny - Ida. Razem ruszają do rodzinnego miasteczka Idy, w poszukiwanie grobu jej rodziców. W jej dawnym domu zamieszkuje obecnie rodzina Skibów, której senior Szymon Skiba (Jerzy Trela) w czasie wojny pomagał ukrywać się rodzinie Idy. Gdy okazuje się, że Szymona nie ma w domu obie panie ruszają na jego poszukiwania. Po drodze zabierają ze sobą młodego muzyk jazzowego - Lisa (Dawid Ogrodnik).
Mamy w filmie zderzenie dwóch typów postaw. Sacrum i profanum. Młodą przyszłą zakonnicę i jej ciotkę - dawną prokurator stalinowską. Dwie odmienne charakterologicznie osoby ruszające w podróż w poszukiwaniu własnego ja. Widz oglądając produkcję zastanawia się pewnie cały czas, czy któraś z nich złamie swe postanowienia i przejdzie na drugą stronę?
Film ten jest typowym kinem drogi. Mamy podróż tam i z powrotem od Punktu A do Punktu B zahaczając przy okazji kilka podpunktów, które pokazują bohaterkom rzeczywisty świat. Oglądający Idę zastanawiają się wtedy, jak dziewczyna, która spędziła całe życie w klasztorze odnajdzie się w innej rzeczywistości, i który z dwóch światów wybierze.
Jest to produkcja bardzo oszczędna. Zarówno w akcję jak i dialogi. Dominuje tutaj cisza, odgłos piosenek z radia czy dźwięki codzienności. Nie ma tu wyszukanych dialogów ani wielominutowych rozpraw. Tytułowa bohaterka przez ponad 80 minut trwania filmu wypowiada ledwie kilkanaście zdań złożonych. Cała ascetyczna forma dialogów współgra z powojennym wizerunkiem naszego kraju, który jest w stanie dopiero podnoszenia się z ruin. Wszystko to świetnie obrazują zdjęcia Ryszarda Lenczewskiego, który moim zdaniem zasługuję bardziej na nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej niż ogólnie cała produkcja Pawlikowskiego. Bo nie jest to film zły, ale jeśli ktoś uzna, że nie było lepszego nieanglojęzycznego dzieła przez cały rok, to chyba jednak drobna przesada. Osobiście po tylu nagrodach i zachwytach jednak spodziewałem się czegoś więcej po Idzie.
P.S. Najlepsze wrażenie i tak zrobiła na mnie muzyka jazzowa, którą to co jakiś czas możemy słuchać w tym filmie. To polecam zdecydowanie.
główną zaletą tego filmu są niesamowite zdjęcia. czy zasługuje na Oscara? wypowiem się jak obejrzę głównych konkurentów Idy - Mandarynki i Lewiatan.
OdpowiedzUsuńNiesamowite zdjęcia owszem. Ale Lenczewski został nominowany za nie w oddzielnej kategorii i tam może wygrać. Całościowo film? Myślę, ze niekoniecznie.
OdpowiedzUsuń