Polska 2013
reż. Andrzej Wajda
gatunek: biograficzny, dramat
zdjęcia: Paweł Edelman
muzyka: Paweł Mykietyn
Po zrealizowanych jeszcze w latach 70. i 80. ubiegłego wieku Człowieku z marmuru i Człowieku z żelaza po ponad 30 latach Wajda powraca do podobnego tematu, kończąc tą robotniczą trylogię Człowiekiem z nadziei opowiadającym na przestrzeni dwóch dekad o losach Lecha Wałęsy - człowieka, którego nie trzeba przedstawiać nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Reżyser Pana Tadeusza i Kanału przedstawia nam swoją wersję apoteozy byłego prezydenta naszego kraju.
Film zaczyna się sceną, w której grana przez Marię Rosarię Omaggio Oriana Fallaci przybywa do domu Lecha Wałęsy (świetny Robert Więckiewicz!), by przeprowadzić z nim wywiad. Wtedy to z lat 80. cofamy się w retrospekcjach do roku 1970 i śledzimy życie robotnika Lecha Wałęsy. Życie, które jest rozdarte między rodzinę, czyli żonę (jako Danuta Wałęsa Agnieszka Grochowska) i pojawiające się co chwilę kolejne dzieci a sprawy pracy, a także już później organizacje strajków. Wałęsa oczywiście jest głębiony przez aparat milicyjny i przeróżne służby (które reprezentowane są przez postacie grane przez Zbigniewa Zamachowskiego i Cezarego Kosińskiego). Nad fabułą nie ma co się rozpisywać, gdyż chyba każdy w Polsce zna poszczególne etapy z życia Lecha.
Na szczęście nie mamy tu aż 100% gloryfikacji postaci byłego prezydenta i przedstawiono też jego cechy niekorzystne, jak na przykład nadmierną buńczuczność, arogancję, wszechwiedzę i zarozumiałość czy wyniosłość. Sam Wałęsa ocenił po premierze, że nigdy tak arogancki i bufonowaty nie był. Jednak kto zna go choćby z wypowiedzi telewizyjnych może mieć co do tego inne zdanie. Świetnie przedstawił to w swej kreacji aktorskiej Więckiewicz, którego Wałęsa brzmi i wygląda jak prawdziwy! Aż chce się słuchać i obserwować wszystkie jego posunięcia. Inni aktorzy też ogólnie dopasowali się do dobrego poziomu, nie aż tak wielkiego jak Więckiewicz, ale szczerze mówiąc trudno by było im przebić jego grę w tym filmie. Jak dla mnie to, w jaki sposób Robert Więckiewicz wykreował swą postać to najlepsza rola w polskim kinie od wielu lat i za to największy plus dla produkcji.
Ogólnie jest to też film dość propagandowy przedstawiający czarno-białą strukturę świata. Wg mnie podział dobrzy my i źli oni prezentuje się dobrze w tolkienowskim świecie między starciami kryształowo dobrych elfów z potwornymi orkami, a nie nadaje się do rzeczywistości. Na pewno nie można powiedzieć, że 100% ludzi związanych z Solidarnością to pomnikowe postaci, a ich oponenci, czyli ówczesna władza i wszystkie jej struktury to w całości zbrodniarze i zamordyści. No ale każda władza ma swoje prawa. Kiedyś kręcono filmy o zgniłych kapitalistach, w obecnym systemie mamy parszywe lewactwo. A można byłoby kiedyś stworzyć jakiś rozsądny kompromis, gdyż obraz Polski sprzed kilkudziesięciu lat w obecnej polskiej kinematografii niczym nie różni się dla widza od czasów okupacji hitlerowskiej. To taka dygresja.
Sam film czasem się dłużył i epatował zbyt wielkim zadęciem, no ale cóż, taki reżyser i tematyka. Szkoda, że producentom zabrakło funduszy na Monicę Bellucci w roli Fellaci, gdyż byłby to dodatkowy magnes dla widza zagranicznego, a i smaczek dla polskich odbiorców. Warto nadmienić, że w filmie wielokrotnie mamy archiwalne obrazy z lat 70. i 80. i quasi dokumentalne sceny z tamtych czasów, które prezentują się całkiem dobrze.
Podsumowując jest to film, który wypada zobaczyć, choć niekoniecznie trzeba przyjmować wszystkie jego założenia, jako w stu procentach zgodne z prawdą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz