środa, 21 stycznia 2015

Honor rasisty

Serce lwa (Leijonasydän)
Finlandia, Szwecja 2013
reż. Dome Karukoski
gatunek: dramat
zdjęcia: Henri Blomberg
muzyka: Jean-Paul Wall

W ostatnich latach w Europie rozprzestrzeniły się różne skrajne ruchy. W filmie Karukoskiego autor przedstawia widzom problem neonazizmu, jaki występuje w Skandynawii, a za sprawą coraz większej migracji przybyszów z poza Europy skala tego problemu nabiera na sile.


Główny bohater - Teppo (Peter Franzén) jest neonazistą. I to nie jednym z wielu, a nieformalnym liderem miejscowej organizacji nazistowskiej w fińskim miasteczku. Jako, że z racji poglądów nie może znaleźć stałej pracy tuła się po okolicy w poszukiwaniu wrogów rasy. Wraz z kolegami głównym hobby Teppa jest gonienie i bicie czarnoskórych mających nieszczęście mieszkać w okolicy.
Katalizatorem zmian w życiu Teppa będzie poznanie kelnerki Sari (Laura Birn). Sari oglądając faszystowskie tatuaże na ciele Teppa odrzuca go, jednak gdy ten stara się o jej względy daje mu szansę. Przyznaje jednak, że posiada syna, który na nieszczęście Teppa jest czarny (w roli Rhamadhaniego Yusufa Sidibeh). Koegzystencja nazisty z małym czarnoskórym początkowo jest ciężka, jednak wszystko po pewnym czasie zaczyna się zmieniać...


Film ten jest bardzo przewidywalny, gdyż wiele podobnych treści już było i w sumie każdy może domyślić się na podstawie jakiego schematu budowana będzie fabuła. Ileż to razy widzieliśmy złego bohatera, który pod wpływem zmian odnajduje drogę dążącą ku odkupieniu? No właśnie. Ale dzięki tematyce neonazistowskiej mamy tu do czynienia z trochę innym schematem fabularnym.
Możemy widzieć poczynania Teppa w dwóch odmiennych światach. Bohater jest zupełnie innym człowiekiem przebywając w domu wraz z ukochaną, a gdy spotyka się ze swoimi kolegami - rasistami zaczyna dominować w nim agresja i skrajność. Dopiero po czasie Teppo zaczyna sobie uświadamiać co jest dobre, a co złe.
Mimo całej przewidywalności film ogląda się bardzo dobrze. Może nie jako walkę dobra ze złem, gdyż nie ma tu jasnego podziału na te dwie kategorie, ale jako film o tematyce społecznej. Reżyser pokazuje, że nie tylko neonaziści są złymi rasistami. Potrafi nim być także czarnoskóry ojciec Rhamadhaniego, co udowadnia, że wartość i kultura człowieka nie zależy od płci, kultury w jakiej się wychował czy kolru skóry. 
Polecam wszystkim ten niszowy film, który raczej nie będzie miał możliwości często gościć na ekranach polskich telewizorów. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz