Polska 2013
reż. Juliusz Machulski
gatunek: komedia
zdjęcia: Witold Adamek
muzyka: Bartosz Chajdecki
Przy komediach Juliusza Machulskiego bawiłem się świetnie nie raz i nie dwa. Spod jego ręki wychodziły takie filmy jak Deja vu, Seksmisja, Vinci, Vabank, Pieniądze to nie wszystko czy Kiler. Były to produkcje jak na polski rynek bardzo dobre, większość z nich zyskała szybko status kultowych. Zdarzały się wpadki, jak np. Superprodukcja czy ostatnio mocno średnia Kołysanka ale reżyser wyrobił sobie takie nazwisko, że przymykano na to oczy i przy najnowszym dziele oczekiwano powrotu do dobrej formy, jaką przyzwyczaił prezentować. Niestety najnowszy film Machulskiego wpisuje się w ostatnią dekadę twórczośći reżysera...
Fabularnie film nie jest jakoś wielce odkrywczy. Para młodych ludzi wprowadza się na pewien czas do mieszkania wuja jednego z nich w pewnej warszawskiej kamienicy. Możliwe, że w komediach nie oczekuje się specjalnie rozbudowanych portretów psychologicznych postaci, ale jednak już na pierwszy rzut oka małżeństwo Melanii (Magdalena Grąziowska) i Przemka (Bartosz Porczyk) w ogóle nie pasuje do siebie i nie wiadomo co ich przy sobie trzyma. W każdym razie para odkrywa, że w kamienicy, w której żyją mieściła się przed wojną ambasada III Rzeszy. Pewnego razu zjeżdżając windą piętro w dół przenoszą się w czasie do 24 sierpnia 1939 roku trafiając do niemieckiej ambasady, którą akurat zaszczyca swą obecnością Joachim von Ribbentrop (w tej roli Adam Darski, czyli popularny Nergal).
Ogólnie filmowa licentia poetica pozwala twórcą na umieszczanie nawet najbardziej nierealistycznych rzeczy w swych dziełach, jednak chciałbym, żeby były one jakoś mądrze wytłumaczone. Winda przenosząca bohaterów w tą i z powrotem o ponad 70 lat nie jest niczym uzasadniona, nie wiadomo dlaczego i po co tak się dzieje. Jako widz oczekuję wyjaśnień, których tu brak. Tak samo jest z rolą pewnej szafy, która pojawia się w trakcie filmu. Niedopatrzenie.
Razie także sztywność głównej dwójki bohaterów, którzy nie są zbyt wiarygodni. Już lepiej spisał się chyba amator, jakim jest Nergal...
Od komedii ja jak i pewnie inni oczekuję tego, żeby była w wielu miejscach zabawna. Tu tego nie ma. Owszem, twórcy starają się od czasu do czasu silić na żarty, ale niestety nie wzbudzały one we mnie zbyt wiele śmiechu. W sumie nawet niespecjalnie mogę przytoczyć kilkanaście godzin po seansie cokolwiek sensownego. A tych pseudo żartów za to jest aż za dużo.Przykładowo scena tortur pochwyconego Hitlera (w tej roli eksploatowany ostatnio równi mocno jak niegdyś Piotr Adamczyk Robert Więckiewicz). Scena ta, gdzie Melania kręci za suty skrępowanego Adolfa z wrzaskiem 'To za Katyń' jest tak stosowna, jak klepnięcie po tyłku Katarzyny W. z okrzykiem 'To za Madzie!'. Już Zezowate szczęście czy Jak rozpętałem II wojnę światową pokazało, że z wojny da się śmiać tu, w Polsce, która tak wiele w tym czasie wycierpiała, ale na litość boską - niech to będzie zrobione z jakąś większą klasą!
Generalnie oczekiwałem po filmie czegoś więcej. Jeden z najlepszych reżyserów, dobry aktor (Więckiewicz), kontrowersyjna rola (Nergal) plus ciekawe założenia fabularne (przynajmniej to co było podawane w zapowiedziach) dawało nadzieję na co najmniej solidny film ze średnią 7/10 na filmwebie. Wyszło niestety inaczej i możliwe, że to jedna z większych polskich rozczarowań filmowych 2013 roku.
Drogi Autorze, może po prostu jesteś już za stary na komedię by one Cię bawiły? A może po prostu nie oglądałeś tego w odpowiednim towarzystwie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kolejne komedie włączysz siedząc obok roześmianej blond piękności, bo jeśli film Cię nie rozśmieszy, to przynajmniej ona... :D
Pozdrawiam Cieplutko!