niedziela, 15 stycznia 2017

W krainie hipsterów

Jak zostać Katalonką (Ocho apellidos catalanes)
Hiszpania 2015
reż. Emilio Martínez Lázaro
gatunek: komedia


Jakiś czas temu opisywałem na blogu film Jak zostać Baskiem, który to był przebojem kinowym w Hiszpanii, a niedawno, po niemal trzech latach od premiery trafił do polskich kin studyjnych jako Hiszpański temperament. Hiszpanie na tyle polubili historię bohaterów, że w rok później powstała kontynuacja. A że i mnie poprzednia część przypadła do gustu, to zdecydowałem się ją zobaczyć.


Rafa (Dani Rovira) bojąc się odpowiedzialności życiowej i ślubu z Amaią (Carla Lago) zostawił ją, jednak wciąż nie może o niej zapomnieć. Gdy ojciec dziewczyny, Koldo (Karra Elejalde) przybywa do niego z informacją, że Amaia ma zamiar wziąć ślub w Katalonii z pochodzącym z tamtego regionu artystom o imieniu Pau (Berto Romero) postanawiają do niego nie dopuścić. Na miejscu spotykają nie tylko stanowczą babkę wybranki córki Kolda, Roser (Rosa Maria Sardà) ale i Merche (Carmen Machi), w której ojciec Amai jest zakochany...


Mam pewien sentyment do tej mini serii. Chociaż są to filmy bazujące na zrozumiałych w głównej mierze dla Hiszpanów stereotypach połączone z (o zgrozo) czymś w rodzaju komedii romantycznej uważam, że ogląda się to wszystko bardzo miło i przyjemnie. Bardzo duża w tym zasługa zarówno lekkiego, przyjemnego humoru (słownego i sytuacyjnego) z naprawdę miłymi, sympatycznymi bohaterami, których bardzo szybko dało się polubić już we wcześniejszej części, a teraz bardzo przyjemnie jest do nich wrócić. Oczywiście, jako że mamy do czynienia z sequelem dostajemy niemal to samo, co wcześniej tylko w obowiązkowym schemacie więcej tego samego. Oprócz znanych i lubianych postaci dochodzą więc kolejne ekscentryczne, lecz w sumie pocieszne postaci, jednak podłoże humoru, jak i jego jakość pozostaje ta sama. Tym razem ciężar dowcipu przenosi się znacznie z Kraju Basków do Katalonii oraz jej niepodległościowych zapędów. Dochodzą do tego postaci rdzennie zamieszkujące ten region z Pauem na czele. Jest on ukazany jako standardowy hipster, a większość mieszkańców regionu można zaliczyć do podobnego grona. Naprawdę ciężko to opisać, jednak ta konwencja hmm hipsterska jest przyczyną wielu zabawnych sytuacji i skłoni do subtelnego uśmiechu. 
Chociaż niektóre żarty są nieśmieszne i niepotrzebne, część jest w ogóle niezrozumiała to spodobał mi się ten film jako całość. Jego sympatyczna, luźna konwencja, świetni bohaterowie, niezobowiązujący humor. Jest to więcej tego samego więc siłą rzeczy poprzedniczkę oceniam trochę lepiej, jednak i ten film śmiało mogę każdemu polecić na weekendowy wieczór przed ekranem.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz