Japonia 2005
reż. Takashi Shimizu
gatunek: horror
zdjęcia: Takahide Shibanushi
muzyka: Kenji Kawai
Wędrując po meandrach kinematografii od czasu do czasu trafia mi się do obejrzenia japoński film grozy. Wielu uważa, że azjatyckie horrory to te najstraszniejsze i posiadające najlepszy klimat, zaś Japonia tworzy tego typu produkcje masowo i za sprawą choćby serii Ringu czy Ju-on wielu twórców może jeździć na rozpoznawalnej w świecie marce. Niestety jak się okazuje, że tak jak nie każdy czarny musi dobrze grać na basie, tak i nie każdy japoński reżyser potrafi solidnie przestraszyć.
Początkująca aktorka Nagisa Sugiura (Yûka) wierzy w reinkarnację i jest pewna, że w poprzednim życiu została zamordowana. Aby spróbować przypomnieć sobie to uczucie staruje w castingach na role postaci, które giną w czasie filmu. Pewnego razu zostaje zaangażowana do filmu, który opowiada prawdziwą historię masowego mordu w hotelu...
Filmów grozy, których akcja rozgrywa się w nawiedzonych hotelach było w historii kina już całkiem sporo. Do najsłynniejszych należą na pewno adaptacje prozy Stephena Kinga: Lśnienie i 1408, całkiem sporo było też filmów, gdzie głównym strachem były lalki: choćby seria Laleczka Chucky czy spin off Obecności, czyli Annabelle. Tutaj zaś twórcy zdecydowali się trochę połączyć nawiedzone hotele i równie nawiedzone lalki dodając do tego jeszcze kilka elementów. I co? I nic. Naprawdę nie ma w tym filmie moim zdaniem żadnego fragmentu, który w jakiś stopniu jest straszny czy chociaż w jakimś stopniu niepokojący. Niestety nic nie trzymało mnie przed ekranem - ani nieciekawi, nie dający się lubić bohaterowie czy wcielający się w nich postaci, niemrawa skacząca fabuła, brak jakiejś atmosfery tajemnicy czy napięcia,a już na pewno nie same strachy, które są oklepane i nudne. Jedyne co nie odstaje od normy to muzyka, która jest odpowiednia do gatunku, jednak nie jest też nic, czego wcześniej nie słyszeliśmy w filmach grozy.
Także oczekiwałem czegoś lepszego, filmu będącego chociaż średniakiem. Niestety jest duże rozczarowanie i odradzam tym, którzy nie są fanatykami azjatyckich straszaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz