środa, 18 stycznia 2017

Koty i ludzie

Kot Bob i ja (A Street Cat Named Bob)
Wielka Brytania 2016
reż. Roger Spottiswoode
gatunek: dramat, biograficzny
zdjęcia: Peter Wunstorf
muzyka: David Hirschfelder

Gdy zobaczyłem pierwszy raz kinowy zwiastun tego filmu pomyślałem, że może to być całkiem przyjemna produkcja z sympatycznym zwierzęciem na pierwszym planie. I choć spodziewałem się miłego, familijnego filmu doszedłem do wniosku, że chętnie go obejrzę. Jednak podczas seansu okazało się, że familijność tego filmu nie jest wcale taka duża. I dobrze!


James Bowen (Luke Treadaway) jest młodym narkomanem żyjącym na londyńskiej ulicy. Mężczyzna tuła się po mieście próbując zebrać trochę pieniędzy grając na gitarze. Chce też odciąć się od dawnego życia i przestać ćpać. Dzięki koordynującej jego odwyk Val (Joanne Froggatt) otrzymuje mieszkanie komunalne w jednej z gorszych części miasta. Wkrótce do jego nowego lokum włamuje się bezpański kot. Mężczyzna postanawia go przygarnąć. W początkowej opiece nad zwierzęciem pomaga mu sąsiadka, Betty (Ruta Gedmintas). 


Film został zrealizowany na podstawie prawdziwej historii opisanej przez realnego Jamesa Bowena w książce pod tym samym tytułem, która bardzo dobrze się sprzedała i po przetłumaczeniu trafiła nawet do naszego kraju, gdzie jak się dowiedziałem ma sporo fanów. Co ciekawe tytułowy kot Bob wraz z kilkoma innymi kotami wcielił się w samego siebie na potrzeby filmu. Jako mądry zwierzak momentalnie skradł serca widzów, jednak nie przysłonił swoją zwierzęcą osobą głównego bohatera, którego losy ogląda się bardzo dobrze. Jednak historia Jamesa, który musi poradzić sobie z beznadziejną biedą, brakiem więzi rodzinnych z unikającym go ojcem i jego nowej żony i dzieci, życiem narkomana i z patologiczną przeszłością w osobie innych narkomanów. Tematyka ta, mimo że przedstawiona raczej bez okropnych szczegółów raczej nie jest ciężarem gatunkowym dla dzieci, tak więc mimo widocznego w trailerach uroczego kota nie jest to produkcja dla wszystkich. Należy pochwalić w filmie grę aktorską, nie tylko kotów ale i dobrze radzącego sobie w trudnej roli Treadaway'a, który musiał poradzić sobie z czterołapym towarzyszem, wejść w rolę rzucającego nałóg narkomana i dodatkowo całkiem dobrze zaśpiewać. I w każdym etapie wychodziło mu dobrze. Nie jest to może film, o którym będzie się pamiętało przez lata, jednak jest to dobra, unikalna historia, którą napisało życie - dobrze zagrana i podnosząca na duchu. Mi się podobało. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz