piątek, 20 marca 2015

Opowieści z Tichodońska


Antykiller (Antikiller)
Rosja 2002
reż. Egor Konchalovskiy
gatunek: sensacyjny

W zeszły roku wydana została z piętnastoletnim opóźnieniem książka Daniła Koreckiego pod tytułem Antykiler. Zachęcony dobrze wykonaną okładką i ciekawym opisem zakupiłem to opasłe tomiszcze kompletnie nieznanego autora i były to jedne z najlepiej wydanych pieniędzy na książkę od dawna. Historia kształtujących się po rozpadzie ZSRR struktur mafijnych oraz przygotowań do zamachu na prezydenta kupiła mnie od razu. Mocna, często brutalna męska powieść, którą czyta się jednym tchem (o ile jest na to czas). Dlatego z dużym oczekiwaniem podszedłem do obejrzenia filmu opartego na prozie Koreckiego. I srogo się zawiodłem. 


Major Korieniew (Jurij Kucenko) wychodzi z więzienia, gdzie trafił za nadużycia władzy. Snuje się bez większego celu po smętnych ulicach i zapuszczonych melinach Tichodońska (chodź w filmie nie pada ani razu nazwa tego wzorowanego na Rostowie nad Donem miasta). Dowiaduje się on w czasie wędrówek o konflikcie między lokalnym bossem Szamanem (Alexandr Baluev), a niejakim Barkasem (Dmitri Miller). Tymczasem z więzienia wychodzi złodziej z autorytetem - Krzyż (Sergey Shakurov). Jego konflikt z przywódcom złodziei Ojcem (Mikhail Ulyanov) wydaje się nieodzowny. Na dodatek w mieście grasuje bandyta - troglodyta Małpa (w oryginale Kark - Viktor Sukhorukov), który wraz ze swoją małą ekipą sieją zamęt i postrach u każdej ze stron.


Książka na swoich ponad 500 stronach zawierała masę wątków i postaci, których w wielu miejscach się przecinały. W filmie tego nie ma. Przez dwie godziny ogląda się jakieś zdarzenia, jednak ciężko czuć do kogoś jakiekolwiek uczucia - czy to pozytywne czy negatywne. Książkowi bohaterowie byli ludźmi z krwi i kości, ich filmowi odpowiednicy to bezpłciowe kukły pozbawione osobowości. Gdybym nie czytał książki to nie mógłbym nawet zorientować się o co chodzi w fabule. Mimo że przeczytałem kilka dni temu ostatnią stronę powieści to oglądając produkcję filmową sam nie mogłem się połapać co autor miał na myśli. Biorąc pod uwagę fakt, że filmowcy wykastrowali fabułę z jednego najważniejszego wątku powieściowego (przygotowania zamachu na prezydenta oraz przygotowania sił specjalnych do niedopuszczenia do owego) to i z drugiego wątku zostały tylko ochłapy (pominięcie wielu kluczowych bohaterów,w  tym Ryndy, olanie świetnego wątku więziennego etc). W ogóle też fabuła w wielu miejscach została po wykastrowaniu zmieniona przeradzając się w potworka. 
Niestety do tego wszystkiego dopasował się poziom gry aktorskiej oraz efektów. Oczy bolą przy patrzeniu na sceny walki czy wybuchów, Sto lat temu lepiej by to zrealizowano! 
Nie chcę się denerwować i nie będę się dłużej rozpisywać nad tym badziewiem. Po fantastycznej książce liczyłem na choć dobry film. Trzymajcie się od niego z daleka! Jednak polecam gorąco książkowy pierwowzór! 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz