wtorek, 17 marca 2015

One track mind

Zapach kobiety (Scent of a Woman)
USA 1992
reż. Martin Brest
gatunek: dramat
zdjęcia: Donald E. Thorin
muzyka : Thomas Newman

Każdego miesiąca filmowych fanów zalewa fala coraz to nowszych produkcji wyższych lub niższych lotów. W natłoku premier i podążania za nowofalowymi trendami człowiek zapomina o produkcjach starszych, nawet jeśli te są o wiele lepsze niż większość z dzisiejszych nowości. Sam ze wstydem muszę stwierdzić, że wiele dobrych, uznawanych dziś za klasyczne filmów mnie ominęło z różnych powodów. Dlatego też częściej będę musiał wracać do lat minionych żeby odkurzyć kultowe już produkcje. A jako, że nikt nie wierzy mi, że nie widziałem nigdy Króla Lwa to teraz opiszę Zapach kobiety z 1992 roku. 


Mamy tu do czynienia z bardzo klasyczną hollywoodzką produkcją. Poznajemy biednego ucznia prestiżowej szkoły dla aspirujących bogaczy, który dostał się tam nie dzięki pieniądzom rodziców, a własnej wiedzy. Charlie (Chris O'Donnell) w pewnym momencie wplątuje się w poważną szkolną aferę, która może doprowadzić go do wykluczenia z grona uczniów. Jako świadkowi incydentu dyrektor daje mu ultimatum, by przemyślał, czy woli zakapować swych kolegów czy pożegnać się z prestiżową uczelnią. Dostaje czas do namysłu, który przypada na okolice Święta Dziękczynienia. Aby uzyskać dodatkowy zarobek Charlie podejmuje się w tym okresie opieki nad niepełnosprawnym. Jego podopiecznym okazuje się być ciężki w obejściu niewidomy oficer amerykańskiej armii - Frank Slade (Al Pacino). Slade  zamierza wybrać się w tym okresie do Nowego Jorku zabierając niechętnego temu pomysłowi Charliego. Jak się później okaże podróż ta zmieni ich życie...


Jest to film na wskroś amerykański. Fabuła krążąca wokół bardzo typowych dla tej kultury schematów i wzorców fabularnych zachowań. Biedny chłopak z ambicjami, który nie pasuje do miejsca, w którym przebywa; sarkastyczny i zawiedziony życiem mentor, pokonywanie własnych barier oraz odkrywanie przyjemności życia na nowo i wiele innych tego typu spraw, które sprawiają, że ciężko nazwać fabułę innowacyjną. Wszystko jest dość przewidywalne i każdy, kto obejrzał już w swoim życie trochę filmów łatwo powinien orientować się, jaki finał może mieć każda poszczególna scena.
Cały film moim zdaniem wyróżnia się od natłoku podobnych produkcji, których wszak masa przez jeden absolutnie fenomenalny detal. Gra aktorska Ala Pacino. W sumie on nie gra niewidomego pułkownika. On JEST niewidomym pułkownikiem. Każda scena, każda wypowiedziana kwestia, każdy ruch mimiczny czy gest to całkowite mistrzostwo świata. Patrząc na ten utkwiony zawsze w ten sam punkt wzrok pozbawiony wyrazu czy słysząc częste wstawki typu HA! czy WHOO-AH! w wykonaniu Pacino śmiem twierdzić, że to jedna z najlepszych kreacji w dziejach kina. Przy nim solidny O'Donnell mimo dobrej roli wypada blado, niemo statystuje będąc tłem wielkiej roli. Ale taka już różnica między rzemieślnikiem a mistrzem. 
Dwie sceny z tego filmu zapadają szczególnie w pamięć. Pierwsza to scena tanga, w wykonaniu pułkownika i poznanej w restauracji kobiety. Slade z nieporadnego inwalidy na jedną chwilę zamienia się w rekina parkietu, wskakując w swe naturalne środowiskom z którego został brutalnie wyrwany. Tak samo w scenie numer dwa - gdy prowadzi wypożyczone Ferrari widać, że czuje się jak ryba w wodzie. Te dwie sceny według mnie budują ten film. Zawodzi niestety sekwencja końcowa. Scena niczym z dramatów sądowych, tylko tym razem odbywająca się w szkolnych murach, w obecności wszystkich uczniów. Niestety bardzo amerykański film nie może obyć się bez amerykańskiego patosu i ckliwej przemowy, która nakazuje zawsze zmienić zdanie źle postępującej osoby. Gdyby tej sceny uniknąć, lub poprowadzić to mniej pompatycznie, a bardziej realnie uznałbym film za bardzo dobry. A tak po tej psującej wrażenie scenie z czystym sercem dalej polecam tę produkcję, jednak już tylko jako dobrą, tym niemniej wartą polecenia. W sumie wszak gdyby wyjąć rolę Ala Pacino to mielibyśmy do czynienia z dość standardowym, przeciętnym filmem. Jeśli oczywiście ktoś wygospodaruje ponad dwie i pół godziny wolnego czasu. 

 

2 komentarze:

  1. w takim razie czekam na recenzje Króla Lwa, skoro jeszcze go nie widziałeś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po co opisywać coś, co każdy oprócz autora już widział?

      Usuń