Hiszpania 2011
reż. Álex de la Iglesia
gatunek: komediodramat
zdjęcia: Kiko de la Rica
muzyka: Joan Valent
Oglądając filmy de la Iglesii trzeba się spodziewać tego, że nie wiadomo czego można się spodziewać. Przeważnie mamy w nich do czynienia z pomieszaniem gatunków, masą absurdów i nadmiarem przerysowanych treści. Opisywany obecnie film jednak także posiada wypisane wyżej cechy, jednak nie aż w tak wielkim stopniu jak inne dzieła tego hiszpańskiego reżysera. Jest mniej hmm zakręcony i przez to inny. Jednak nie oznacza to wcale, że jest on przez to gorszy czy wybrakowany.
Akcja toczy się we współczesnej, ogarniętej kryzysem gospodarczym Hiszpanii. Poznajemy bezrobotnego Roberto Gomeza (José Mota) i jego żonę Luisę (Salma Hayek). Roberto wspierany przez kochającą żonę od trzech lat szuka pracy, a trudna sytuacja zawodowa w której znalazła się jego żona powoduje, że posiadającej dwójkę nastoletnich dzieci zaczynają kończyć się fundusze na życie. Gomez od dłuższego czasu próbuje znaleźć pracę w swoim zawodzie, a jest specjalistą od reklamy, jednak mimo sukcesów w przeszłości nikt nie chce go przyjąć choćby na pół etatu. Jego koronny argument, czyli fakt, że wymyślił funkcjonujący od lat na całym hiszpańskojęzycznym rynku slogan reklamowy coca-coli nie robi już na nikim wrażenia. Kiedy dawny przyjaciel odmawia mu zatrudnienia w swej firmie załamany Roberto decyduje się jechać do Kartageny, aby wynająć miejsce w hotelu, gdzie przed laty spędził miesiąc miodowy z żoną. Jednak okazuje się, że w miejscu hotelu powstała rekonstrukcja znajdującego się tam przed wiekami teatru rzymskiego. Bohater przypadkowo dołącza do tłumu zwiedzających, a chcąc znaleźć wyjście z budynku trafia na dach czekającej na uroczyste otwarcie konstrukcji. Nakryty przez strażnika zaczyna uciekać i na skutek nieszczęśliwych zdarzeń spada na arenę pechowo nadziewając się głową na wystający tam żelazny pręt. Zaczyna się akcja ratunkowa, która przedłuża się, gdyż każde poruszenie głowy Roberto może spowodować jego śmierć. Mężczyzna widząc zainteresowanie mediów swą sprawą dochodzi do wniosku, że może na tym sporo zarobić ratując tym samym z opresji finansowej swą rodzinę. Zatrudnia nawet agenta (Fernando Tejero), by ten negocjował stawki za wywiad z telewizjami.
Twórcy filmu pokazują w trochę przerysowany sposób kilka prawideł, na jakich opiera się współczesny świat. Już jedna z pierwszych scen, w których Roberto wchodzi trzymając pod ręką CV do wielkiego budynku, by aplikować do prężnie działającej międzynarodowej korporacji pokazuje sposób funkcjonowania świata Zachodu. Roberto przemierzając kolorowe, choć bezosobowe korytarze, mijając dziwnie wyglądających ludzi, którzy na jednym z najwyższych pięter wieżowca mijają go na rowerach lub hulajnogach, widok dawnego znajomego a obecnie wysoko postawionego pracownika, który nie może się z nim spotkać, bo jak twierdzi sekretarka jest strasznie zajęty, gdy w rzeczywistości pochłania go gra na nintendo Wii jest widokiem przytłaczającym i kompletnie niezrozumiałym do przywykłego do staroświeckich metod pracy Roberta. Ale także daje wyobrażenie obecnych zasad panujących w kapitalistycznym społeczeństwie, gdzie nie ważne jest kim jest człowiek, ale ile potrafił zarobić.
Drugi bodziec do refleksji daje widzom dalsza część filmu, gdzie nieszczęsny Roberto leży na środku oświetlonej sceny - areny rzymskiego amfiteatru z żelaznym prętem wbitym w czaszkę. Otoczony przez nieporadnych i niewiedzących co czynić lekarzy, tłum gapiów, burmistrza miasta, który robi wszystko, by jak najszybciej pozbyć się kłopotu a przy okazji jeśli się uda wypromować swe miasto oraz rosnące stado hien jakimi są żądni sensacji dziennikarze. W pewnym momencie za kilkuminutowy ekskluzywny wywiad z bliskim śmierci mężczyzną jest wyceniany na dwa miliony euro. Wszystkie telewizje przeprowadzające bezpośrednią relację na żywo z miejsca zdarzenia pokazują funkcjonowanie dzisiejszych mediów. Ale czy nie jest tak naprawdę? Wystarczy włączyć jedną z polskich telewizji informacyjnych, aby się przekonać jak potrafią one pasożytować wielodniowo na nieszczęściu innych. Tak samo tutaj - czy kogoś, oprócz rodziny obchodzi los Roberta, czy chodzi tylko o wzbudzenie sensacji, poprawienie sobie PRowych notowań, podstawienie pod kamerę swojego produktu?
Samo parcie na szkło bohatera też jest tutaj dość przerysowane i trochę groteskowe. Mający świadomość wielce prawdopodobnej śmierci mężczyzna zamiast rozmawiać z dziećmi i żoną bardziej interesuje się tym, czy popularny talk show przeprowadzi z nim wywiad i czy aby 200 tysięcy euro to nie za mała stawka. W pewnym momencie cieszy się, że prawa do jego tragedii chce kupić Warner Bros, by nakręcić film na jej podstawie (Roberto zastanawia się wtedy, czy lepiej, by w jego roli zagrał Brad Pitt czy może George Clooney), a nawet powstać ma gra komputerowa (chociaż nikt nie wie jak to ma wyglądać). Postawa Roberta jest więc też bardzo nie na miejscu biorąc pod uwagę jego dość skomplikowaną sytuację.
Nie jest to film wybitny, jednak polecam każdemu obejrzenie go. 90 minut jakie zajmuje nie spowoduje nikomu wielkiej straty czasu, a można się czasem uśmiechnąć, a czasem zastanowić nad kondycją współczesnej cywilizacji. A dodatkowo obejrzeć urokliwe oblicze dziennikarki, w którą wcieliła się Carolina Bang. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz