Nordvest
Dania 2013
reż. Michael Noer
gatunek: dramat, kryminał
Na wstępie powiem (a w zasadzie napiszę), że lubię współczesne skandynawskie kino. Tamtejsze filmy, zarówno jak pochodzące z tych krajów dzieła literackie mają swój osobliwy klimat i niepodrabialny styl, jakiego ze świecą szukać w innych rejonach świata. Co ciekawe, mimo że kraje skandynawskie uważane są za jedne z najlepszych miejsc do życia, to zarówno filmowcy, jak i pisarze wciąż na tapetę biorą problemy społeczne, które występują w ich ojczyznach. Opisywany film także zmierzy się z problematyczną tematyką.
Tytułowy Nordvest to jedna z najpodlejszych dzielnic duńskiej stolicy. Poznajemy żyjącego w niej osiemnastoletniego Caspra (Gustav Dyekjær Giese). Jako że Casper mieszka w patologicznej dzielnicy i jest pozbawiony perspektyw na przyszłość wiedzie życie typowego przedstawiciela marginesu społecznego - pije, pali, ćpa a w okresie wolnym od tych zajęć trudni się włamami do bogatszych posesji. Pomaga mu przy tym kolega, Robin (Nicholas Westwood Kidd). Skradziony towar odwożą, by sprzedać go za śmieszne pieniądze przywódcy osiedlowego gangu Arabów - Jamalowi (Dulfi Al-Jabouri). W pewnym momencie Casper dostaje zlecenie włamania od bossa miejscowej mafii - porywczego Bjorna (Roland Møller). Po udanej kradzieży Bjorn powierza mu rolę szofera stręczonych przez niego prostytutek. Casper wciąga w pracę dla przestępczego półświatka swego młodszego brata Andy'ego (Oscar Dyekjær Giese). Zmiana pracodawcy nie podoba się jednak Jamalowi i jego sprzymierzeńcom...
Kopenhaga w filmie Noera jawi się jako zupełnie inne miejsce od tego, jakie znamy z pocztówek i przewodników turystycznych. Obcujemy tu z obskurną dzielnicą zamieszkaną przez patologicznych troglodytów. Nordvest jest miejsce, z którego strasznie ciężko wyrwać się do normalnego świata. Dorastanie w środowisku złoczyńców, gangsterów, imigrantów i dresiarzy powoduje całkowite wsiąknięcie do ich świata. Świata parszywego i zdegenerowanego, jednak oferującego możliwość zdobycia łatwych pieniędzy, na które innych szans okazuje się nie być.
Każda kolejna decyzja bohatera więc jeszcze bardziej pieczętuje jego integralność z całym złem dzielnicy, oraz przybliża go do niezbyt szczęśliwego końca. Nie jest to wszak opowieść z happy endem. Zresztą ciężko się takiej spodziewać, skoro w całym filmie trudno znaleźć coś pozytywnego.
Niestety mimo swego niezbyt długiego czasu trwania produkcja ta ma momenty przestoju i nudy. Kilka razy wdarła się dłużyzna, przez którą trzeba obniżyć ocenę. Także sama fabuła mimo pewnego uroku jest dość mimo wszystko sztampowa, ma się wrażenie, że gdzieś już to widzieliśmy.
Na pochwałę zasługuje jednak gra aktorska. Zarówno dobrze prezentują się bracia Dyekjær Giese, jak i Møller w roli bossa. Moją sympatię zdobył także goryl Bjorna. Poza tym miło patrzeć na ładne nierządnice (tu nawet wdziera się polski akcent).
Nie jest to film, który zostawia masę wspomnień z seansu, nie powoduje worka wątpliwości, przez który widz ma kilka nieprzespanych nocy, jednak myślę, że mimo to warto w wolnej chwili poświęcić te półtorej godziny na wizytę w Nordvest. Choćby po to, aby wiedzieć gdzie się nie udawać podczas wizyty w Kopenhadze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz