Australia, Wielka Brytania 2004
reż. Laurence Dunmore
gatunek: dramat, historyczny
Tytułowym rozpustnikiem jest postać historyczna żyjąca w XVII wieku, hrabia John Wilmot. Był to żyjący w okolicy dworu króla Karola II poeta i awanturnik nie stroniący od używek oraz rozwiązłego trybu życia. W ponad 320 lat po śmierci arystokraty jego postać przybliżył większemu gronu reżyser Laurence Dunmore w swoim jedynym pełnometrażowym filmie.
Hrabia John Wilmot (Johnny Depp) na życzenie króla Karola II (John Malkovich) powraca z banicji na prowincji do Londynu, by na polecenie króla skomponować utwór będący ukoronowaniem panowania władcy. Hrabia mimo mieszkania z atrakcyjną, młodą żoną Elizabeth (Rosamund Pike) woli spędzać czas włócząc się z przyjaciółmi po karczmach i burdelach. Postanawia też uwieźć początkującą aktorką Elizabeth Barry (Samantha Morton).
Film ten, którego znaczna część akcji dzieje się w teatrze został też bardzo teatralnie zrobiony. Mamy tutaj wiele scen w zamkniętych pomieszczeniach, teatralne kostiumy i peruki (jakie nosiło się chętnie w tamtej epoce), do tego sama gra aktorska jest potraktowana z lekko teatralną manierą. Mamy tutaj plejadę gwiazd aktorskich z Deppem i Malkovichem na czele jednak nie są oni tutaj jakoś specjalnie przekonujący i wiarygodni. Do tego kamera, jaką nagrano film jest dość dziwna i sposób realizacji nie przypadł mi do gustu. Dobrze za to wykreowano londyńskie ulice z tamtego okresu, które wyglądają całkiem wiarygodnie i niezachęcająco.
Najgorsze jest to, że film ten jest strasznie niespójny i wybrakowany,oglądając go mam wrażenie, że został nieukończony lub decydenci wycięli z 20% ważnych dla fabuły fragmentów filmu pozostawiając widzów z wieloma lukami. W rezultacie akcja przerzuca nas z miejsca w miejsce i w różny czas przez co traci się ogólną orientację co, gdzie, kiedy. Trochę to niezrozumiałe i na pewno dopowiadanie sobie co chwilę co mogło się stać w tym pominiętym i nigdzie nie wytłumaczonym czasie jest irytujące.
Ogólnie zawiodłem się na tym filmie i nie polecam specjalnie tej produkcji, no chyba że jest się psychofanem głównego aktora. Ale na własną odpowiedzialność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz