USA, Kanada 2010
reż. James Wan
gatunek: horror
Tym razem przyszła kolej na kolejny horror opisywany na tym blogu. Niestety większość oglądanych filmów tego gatunku przeze mnie w ostatnim roku (dzięki czemu mogły zostać tu opisane) miała według mnie dość niską jakość przez co i oceny były niezbyt wysokie. Ostatnimi dobrymi filmami z tego gatunku jakie widziałem i mogę z czystym sercem polecić to Mama i Kobieta w czerni. Można też zobaczyć Obecność. Ta ostatnia jest dziełem reżysera, który dał światu szokującą pierwszą Piłę, a także jest reżyserem opisywanego właśnie filmu. To wydaje się odpowiednią gwarancją, by uznać że Naznaczony będzie czymś wartym uwagi.
Poznajemy młode małżeństwo z trójką dzieci. Josh (Patrick Wilson) i Renai (Rose Byrne) wraz z potomstwem wprowadzają się do nowego domu. Pewnego dnia ich najstarszy syn, Dalton (Ty Simpkins) spada z drabiny na strychu, po czym zapada w śpiączkę. Od tego czasu Renai jest świadkiem zjawisk paranormalnych, które nie ustają mimo kolejnej wyprowadzki. Po radzie matki Josha (Barbara Hershey) małżeństwo postanawia skorzystać z pomocy medium (Lin Shaye).
Wan w tym filmie zastosował chyba 80% pomysłów występujących w gatunku jakim jest horror. Czego tu nie znajdziemy: zamykające się same z siebie drzwi, poruszająca się niewidzialną siłą klamka, szmery i stuki, pojękiwania w nawiedzonym złym domu, zjawy poruszające się w pobliżu, demony, pogromców duchów, krwawe odbicia rąk na białych prześcieradłach, równoległy świat duchów etc. Do wyboru, do koloru. Jest tego aż za dużo i przesyt tych strachów zamiast powodować lęk wzbudza śmiech (przynajmniej u autora tych słów). Czerwonomordy demon, który powinien być głównym złym (i w założeniu jest) całego zamieszania powoduje salwę śmiechu zamiast choć grama przerażenia. Film w ogóle nie straszy, a raczej aspiruje do bycia niespełnioną komedią.
Do tego postaci duchów są tak marnie zrobione, że wzbudzają nie paniczny lęk a co najwyżej wyrazy politowania. No bo kto boi się zjaw wyglądających jak figury woskowe wyciągnięte wprost ze sławnego gabinetu madame Tussauds?
Ogólnie sama fabuła też raczej do odkrywczych (jak zresztą przeważnie w horrorach) nie należy i sam fakt, że ktoś postanowił jeszcze odcinać kupony i nakręcił dwie kolejne części zakrywa o niesmaczny żart. Najgorsze jest to, że filmy te zwróciły się pewnie w kilka pierwszych godzin wyświetlania w kinach. Ja w każdym razie nie mam zamiaru ich oglądać. Nie po tym co zobaczyłem w części pierwszej, podobno najlepszej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz