piątek, 19 czerwca 2015

Podróż na krańcu świata

Lapońska odyseja (Napapiirin sankarit)
Finlandia 2010
reż. Dome Karukoski
gatunek: komedia

Przy okazji wchodzenia do polskich kin filmu Stary człowiek i może przypomniałem sobie, że oglądałem już wcześniej produkcję tego reżysera i Serce lwa bo o nim mowa przypadło mi do gustu. Jako że nie mam możliwości obejrzeć najnowszego filmu Karukoskiego zdecydowałem się więc wrócić do któregoś z wcześniejszych dzieł reżysera. Przy dość ograniczonym wyborze padło na Lapońską odyseję, która to jest komedią tak samo jak anonsowany w kinach najnowszy film reżysera. Pora więc sprawdzić czy Finowie mają poczucie humoru. 


Zgodnie z tytułem akcja dzieje się na północnych pustkowiach Finlandii. Niezbyt zaradny życiowo, wieloletni bezrobotny Janne (Jussi Vatanen) mieszka sobie spokojnie wraz z żoną Inari (Pamela Tola) utrzymując się z zasiłku. Jako że Finlandia przechodzi w erę cyfryzacji ich analogowy telewizor przestaje działać. Jussi zwleka z kupnem nowego, jednak chęć obejrzenia przez Inari Titanica w telewizji zmusza go do wyjścia i kupna. Pieniądze dane mu przez żonę Janne jednak przepija w barze. Na wieść o tym żona stawia mu ultimatum zdobycia dekodera do rana, inaczej zakończy ich siedmioletni związek. Janne z pomocą równie jak on pechowych przyjaciół Kapu (Jasper Pääkkönen) i Tapio (Timo Lavikainen) rusza w podróż do oddalonego o 200 kilometrów miasta w celu zdobycia urządzenia.


Chyba tylko Finowie potrafiliby zrobić pełnometrażowy film o kupnie dekodera, który to staje się przy okazji małą opowieścią o sensie życia. Kumpelska historia wypadu do sklepu przybiera tutaj pewien metafizyczny wymiar. Bohaterom tego filmu drogi nie raz i nie dwa przyjdzie zastanowić się nad sensem swojej fińskiej egzystencji. Oczywiście ich podróż nie ograniczy się do skromnego wyjścia z domu do sklepu, gdyż wkroczą oni nieświadomie na szlak przygody. Bardzo kłopotliwej. Przyjdzie im się zmierzyć z lesbijkami - zabójczyniami, podłą babą z hotelowej recepcji wyposażoną w paralizator czy średnio radzącymi sobie z angielskim Rosjanami. Janne działając z nożem na gardle będzie musiał zdobyć wystarczająco dużo pieniędzy, by uratować swój związek. Nie zniży się jednak do tego, by wziąć dekoder za darmo od byłej miłości żony, bogatego lecz zniewieściałego Pikku-Mikko (Kari Ketonen), który będzie chciał szybko wykorzystać jego życiowe problemy, by zdobyć Inari.
Trochę dziwnie czułem się oglądając bohaterów filmu, których pamiętałem, jako neonazistów z poprzedniej produkcji reżysera. Widocznie Karukoski cierpi na ten sam problem, jak Smarzowski - zatrudnia swych ulubionych aktorów do większości swych produkcji. 
Sam film jednak mnie rozczarował. Nie wiem czy Finowie śmiali się z tego filmu czy nie, jednak dla mnie nie był on specjalnie śmieszny. Może dwie, trzy sceny wzbudziły jakiś lekki uśmiech, jednak to o wiele za mało. Najlepsze w tej produkcji są chyba plenery, gdyż urokliwe zakątki na skraju świata nadają się do uświadczenia orgazmu przez oczy. Natomiast sama warstwa fabularna mnie nie przekonała. Można obejrzeć, jednak chyba szkoda czasu. Bardziej polecam bardziej dramatyczne dzieła reżysera.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz