Szwecja, Dania 2013
reż. Lukas Moodysson
gatunek: dramat
Rok 1982 zaznaczył się w muzyce kilkoma wydarzeniami. W Polsce Kazik Staszewski założył Kult (choć jeszcze trochę musiało minąć, by stał się rozpoznawalny i kultowy), a z powodu stanu wojennego nie odbył się tradycyjny Festiwal w Opolu. Na świecie miała miejsce premiera przełomowej płyty Michaela Jacksona Thriller, Queen wydaje album Hot Space, Szwedzi z ABBA zaś zawieszają działalność. Ogólnie jednak w świecie dominuje disko i pop, walczyć z tym trendem próbuje rock. A gdzie jest wtedy punk? Mówi się, że punk umiera. Czyżby?
Wspomniany rok 1982, stolica Szwecji. Poznajemy obdarzoną androgenicznym typem urody 13 letnią Bobo (Mira Barkhammar), której jedyną znajomą jest inna outsiderka, posiadaczka stylowego irokeza Klara (Mira Grosin). Obie dziewczyny wkraczają w etap dojrzewania i fazę bunty, a przy okazji nie są takie jak inne dzieci w ich wieku. Nie idąc za trendami postanawiają założyć zespół punkowy. Problemem jest fakt, że obie nie potrafią grać na żadnym instrumencie. Postanawiają się zwrócić o pomoc do rok starszej posiadaczki gitary klasycznej, pochodzącej z dobrej, chrześcijańskiej rodziny Hedvig (Liv LeMoyne).
Reżyser Fucking Amal przenosi nas w świat schyłkowego dzieciństwa, z właściwym dla tego okresu życia problemami i marzeniami. Jak nigdzie indziej w tak prostej historii udaje mu się pokazać radości i smutki bycia początkującym nastolatkiem. Chociaż mamy tutaj również dorosłych, to kamera skupia się na świecie dzieci, pokazując historię z ich perspektywy. Moodysson w wyśmienity sposób prowadzi widza przez kolejne sceny przyjmujące niemal formę quasidokumentlaną, pokazując pierwszy alkohol, pierwsze miłości czy nieszablonowe dziecięce pomysły. Myślałem, że więcej w filmie będzie muzyki i wątku poświęconego zespołowi, jaki tworzą dziewczyny, jednak to wszystko jest na drugim planie, jakby w tle życia. Wszak gra i zespół to dla dziewczyn marzenie, słuchając ich wiadomo, że niewykonalne, jednak jest to cel, który napędza ich działania. Do tego w tle zawodzą nam szwedzkie punki z epoki, co brzmi bardzo stosownie do filmu, w którym przenosimy się do czasów pierwszych discmanów, winyli i telefonii stacjonarnej (która w Polsce będzie jedynym rozwiązaniem jeszcze przez 20 lat). Świetne role zagrały trzy debiutantki wcielające się w tworzące zespół dziewczyny. Takie naturalne, acz perfekcyjnie oddające postaci aktorstwo, o lata świetlne wyprzedzające polskie dziecięce i młodzieżowe role. Jestem pod wrażeniem bezpretensjonalnego sposobu gry młodych aktorek, które potrafiły poprzez całkowitą immersję wsiąknąć w ten świat, pozwalając też wsiąknąć do niego widzowi. Majstersztyk. Każda z nich jest przy tym inna, z innymi problemami w domu, z innym typem zachowań i wartości. Ta inność jednak zamiast je odrzucać - przyciąga. Tak jak i mnie przyciągnął sam film. Polecam z całego serca dla kogoś, kto chce zobaczyć dobre kino europejskie, które zamiast na akcji i wybuchach skupia się na psychologicznych rysach postaci. Warto powrócić do świata dziecięcego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz