Polska, Niemcy 2000
reż. Wojciech Marczewski
gatunek: dramat
Nie lubię oglądać filmów na podstawie wcześniejszej książki jeśli przed seansem jeszcze jej nie przeczytałem. To forma pewnej ignorancji i jednak zawsze uważałem, że żeby zrozumieć daną treść najpierw trzeba być po lekturze, którą można dopiero później dopełnić obrazem (który nie oddaje nigdy istoty całości prozy). Niestety w tym wypadku nie miałem okazji sięgnąć po oryginalną książkę, z której zaczerpnął reżyser - Weisera Dawidka autorstwa Pawła Huelle. A szkoda, bo może wtedy więcej wyniósłbym z filmu.
Akcja filmu toczy się dwutorowo. Raz obserwujemy dorosłe życie Pawła (Marek Kondrat), raz zaś oglądamy retrospekcję jego wspomnień z dzieciństwa. Dorosły Paweł wraz ze swoją kobietą (znana z Upadku Juliane Köhler) po latach spędzonych zagranicą wraca do Polski. Za sprawą przypadkowego spotkania z dawnym kolegą (Krzysztof Globisz) przypomina sobie pewne wydarzenia sprzed lat.
Marczewski skupił w swoim filmie gromadę czołowych polskich aktorów tamtych lat. Oprócz Kondrata i Globisza mamy tutaj między innymi Krystynę Jandę, Piotra Fronczewskiego, Zbigniewa Zamachowskiego czy Mariana Opanię. Przez moment na ekranie widzimy też jeszcze młodą Magdalenę Cielecką. Szkoda tylko, że materiał nad jakim pracowali aktorzy był moim zdaniem mierny. Wiem, że film ten zbiera(ł) raczej dość poprawne lub wręcz dobre oceny zarówno od krytyków, jak i widzów jednak mi zupełnie nie przypadł do gustu. Każda moja opinia i quasi recenzja jest oczywiście mocno subiektywna, jednak ta dotycząca opisywanego właśnie filmu jest chyba najbardziej osobista i kontrowersyjna. Odbiłem się od tego filmu jak od ściany.Nie przekonała mnie miałka fabuła, nijacy bohaterowie ani nudna historia. Rozumiem, że innym może przypaść do gustu arkadyjskie przedstawienie przeszłości (co w połączeniu z szarością dorosłości jawi się jako artystyczny zabieg) i historia tajemniczego głównego bohatera. Ja jednak widzę tu płaski film o niczym, który jest pozbawiony zarówno wstępu, jak i rozwinięcia, o zakończeniu nawet nie wspominając. Ale chyba warto samemu zobaczyć ten film, żeby wyrobić sobie zdanie samodzielnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz