piątek, 16 września 2016

Wycinanka

Skóra, w której żyję (La Piel que habito)
Hiszpania 2011
reż. Pedro Almodóvar
gatunek: thriller

Antonio Banderas był swego czasu dobrze zapowiadającym się młodym aktorem, któremu w drugiej połowie lat 80. i w początkach lat 90. ubiegłego stulecia w Hiszpanii zaczęto wróżyć dużą karierę na rodzimym rynku. Jednak w pewnym momencie aktor postanowił zamienić Półwysep Iberyjski na Hollywood,a  grę w ambitnych europejskich produkcjach przedłożył na kasowe, acz b-klasowe kino szeroko pojętej akcji. Na szczęście na starsze lata w międzyczasie między biegania ze Stallonem i Schwarzeneggerem w Niezniszczalnych lub spotkań z Maczetą powraca czasem do Europy żeby zagrać w czymś choć pozornie ambitniejszym. 


Poznajemy cenionego na całym świecie chirurga plastycznego, Roberta Ledgarda (Banderas), który oprócz oficjalnych badań i operacji prowadzi też tajemne zakulisowe i zakazane praktyki. Mało kto wie, że w swej luksusowej willi więzi on tajemniczą kobietę o imieniu Vera (Elena Anaya), na której eksperymentuje z syntetyczną skórą.


Krótki opis, który tu przedstawiłem i który w celu podtrzymania tajemniczości i atrakcyjności fabuły promuje (czy też promował w chwili wydania filmu) sam polski dystrybutor. Nie jestem fanem pewnego zakłamania rzeczywistości przez dystrybutorów podających niepełne lub wręcz fałszywe opisy swych produkcji, jednak w tym szczególnym wypadku jest on w pełni akceptowalny. A to dlatego, że cała intryga fabularna jest tak skonstruowana, że poznajemy w pewien quasi szkatułkowy sposób, który odsłania nam motywacje bohatera, przybliża postać więzionej bohaterki oraz odpowiada na pytanie kim jest postać, w którą wciela się Jan Cornet. 
Film ten zbiera różne recenzje i oceny, od zachwytów jednych po wielkie rozczarowanie drugich. Zapewne więc ile osób, tyle opinii ale rozumiem postawę obu stron. Film jest nieszablonowy, momentami całkiem inny, niż te, do których przyzwyczaił nas hiszpański reżyser, zaś jego oś fabularna może wywołać rozmaite reakcje: od zachwytu do obrzydzenia. Pomysł wydaje się się moim zdaniem całkiem niezły, a czasem nawet pewne zwroty fabularne naprawdę bardzo dobre, jednak produkcja ma też sporo męczących scen,a bardzo często po prostu zwyczajnie nuży. Oprócz ciekawej gry aktorskiej i naprawdę niezłego, przewrotnego suspensu fabularnego nie ma w tej produkcji według mnie zbyt wielu ciekawych punktów. A ponadczasowego dzieła na samym efekcie szoku zbudować się nie da. Jednak najlepiej zobaczyć samemu i przekonać się nomen omen na własnej skórze.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz