Hiszpania 2016
reż. Pedro Almodóvar
gatunek: dramat
Pedro Almodóvar pozostaje dla mnie wciąż reżyserem nieznanym. Dlatego chętnie wybrałem się na opisywaną produkcję, gdyż ten film jest dopiero drugim z kolekcji Hiszpana jaki miałem okazję obejrzeć. Oczywiście przelotnie znam treść szeregu pozostałych jego dzieł oraz zapoznawałem się z różnymi ocenami, zarówno tymi będącymi apoteozą reżysera stawiając go w panteonie największych tego fachu, jak i skrajnie odmiennych, które określały go najbardziej przereklamowanym obecnie tworzącym specem od filmów. Sam jednak muszę spędzić z jego produkcjami jeszcze wiele czasu, by móc określić do jakiej grupy się zaliczam. Tymczasem kilka zdań o jego nowym filmie.
Dorosła Julieta (Emma Suárez) prowadzi ustabilizowane życie u boku Lorenza (Darío Grandinetti), jednak pewne przypadkowe spotkanie na ulicy sprawia, że wraca myślami do czasów młodości (w młodą bohaterkę wciela się Adriana Ugarte) i zaczyna wspominać swoje życie od czasu, gdy w pociągu poznała Xoana (Daniel Grao).
Almodovar lubuje się chyba w pokazywaniu bólu i cierpienia. To już kolejny film, w którym bohaterowie doświadczają na przemian porażek sercowych, zdrad, są opuszczani, śmiertelnie chorują lub patrzą na choroby swych bliskich. Główną bohaterkę nie dotyka jedna kwestia z tych właśnie wymienionych po przecinku, a niemal wszystkie. Jest nieszczęsna niczym biblijny Hiob. Reżyser chyba stara się pokazać, że lepiej to już było, a teraz to może być co najwyżej umiarkowanie źle. Fatum ciążące nad bohaterką jest wykrywalne wręcz od początku filmu, a każda jej decyzja prowadzi, jak się okazuje do coraz to większych problemów. Almodovar najwyraźniej nie ma litości zarówno dla swych bohaterów, jak i widzów.
W warstwie fabularnej jest to jednak film bardzo poprawny. W tak krótkim metrażu (niecałe 100 minut) reżyser zmieścił niemal trzy dekady życia tytułowej bohaterki. Życia opowiedzianego bardzo sprawnie i ciekawie. Pod względem przywiązania do detali scenografowie wykonali swoją pracę bardzo dobrze, a słynący z precyzji reżyser sprawił, że do poziomu wykonania filmu nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Także nikt nie pomylił się z obsadą. Szczególnie postaci kobiece są dobrane wybornie. Zarówno aktorki wcielające się Julietę (urocza Ugarte to duży plus), jak i obsadzenie w swoich rolach Inmy Cuesty czy Rossy de Palmy to strzał w dziesiątkę. W zestawieniu tym gasną trochę rolę męskie, chociaż Grandinetti wypada dobrze. Role córki bohaterki nie zapada za to w pamięć, ale to drobny szczegół. Nie mam odniesienia do większości filmów Hiszpana, jednak uważam ten film za dobrą produkcję dramatyczną, niepozbawioną jednak pewnej specyficznej (mimo ogromu nieszczęść występujących w filmie) lekkości. Warto wybrać się do kina!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz