niedziela, 19 kwietnia 2015

Ziemie niegościnne

Stare grzechy mają długie cienie (La isla mínima)
Hiszpania 2014
reż. Alberto Rodríguez
gatunek: kryminał 

Wczoraj pisałem przy okazji Jezioraka o filmach z tego gatunku, które odrodziły się pod wpływem skandynawskich autorów. Jednak oglądając opisywaną właśnie produkcję, która to została nagrodzona tegoroczną nagrodą Goya za najlepszy film roku w krajach hiszpańskojęzycznych przypomniałem sobie, że oprócz narodów skandynawskich jest jeszcze kraj, który w ostatnich latach dał filmowemu kryminałowi wiele dobrego. Że przypomnę choćby opisywane jeszcze w zeszłym roku La cara oculta, Trupa czy Słodkich snów. Film Rodrigueza, choć zupełnie inny świetnie wpisuje się w wysoki poziom produkcji tego gatunku na Półwyspie Iberyjskim. 


Mamy rok 1980. Hiszpania otrząsa się po latach dyktatury generała Franco. Policjant Pedro (Raúl Arévalo) zostaje jednak zesłany z Madrytu na prowincję za napisanie krytycznego wobec zmarłego generała listu do gazety. Wraz z innym karnie odesłanym z metropolii do miejsca w Hiszpanii C Juanem (Javier Gutiérrez) muszą stawić czoła zbrodnią do jakich doszło w miasteczku. Kilka dni wcześniej zniknęły dwie nastolatki o reputacji cichodajek. Wkrótce znajdują ich ciała, okaleczone i zgwałcone. Jak się okaże w ostatnich latach zniknęło bez śladu kilka młodych dziewcząt. Wszystkie łączy osoba lokalnego lowelasa, Quiniego (Jesús Castro). Okazuje się też, że ojciec zabitych właśnie dziewcząt (Antonio de la Torre) też ma swoje ciemne sekrety...


Oglądając zmagania dwójki odmiennych policjantów w nieprzychylnym terenie mokradeł, deszczów i skrywających tajemnice ludzi miałem silne skojarzenia z pierwszym sezonem amerykańskiego serialu Detektyw. Tam też Woody Harrelson i Matthew McConaughey poruszali się po niegościnnym terenie, tylko teraz serialową Luizjanę zastąpiła zapadła część Hiszpanii. Klimat jednak pozostał i jest on jednym z najsilniejszych stron produkcji. Wręcz wylewa się z ekranu. Oglądając kilka domów udających miasteczko nad rzeką, która definiuje życie mieszkających tam ludzi, niegościnny klimat, który raczy osadników ciągłymi opadami, wszystko to otoczone polami z jednej i mokradłami z drugiej strony. Nawet mając najmniej lotną fabułę sama lokalizacja robiłaby tu wystarczająco dużo, by zainteresować się filmem. A fabuła jest i to całkiem niezła. Chociaż w wielu miejscach same morderstwa schodzą na drugi plan. Autorzy przenosząc akcję w historyczne realia początku lat 80. ubiegłego wieku rozliczają swój kraj z ery dyktatury, która pochłonęła wiele ofiar. Jednak mimo prób wprowadzenia demokracji kraj wciąż jest podzielony i jego włodarze muszą zastanowić się co dalej. Świetnie to widać na przykładzie dwóch bohaterów. Trafiają oni na zesłanie gdzieś pośrodku niczego. Jeden jest upadłym służalcem poprzedniego systemu, za co zostaje zdegradowany, drugiego zaś degradacja czekała za krytykę owego systemu. Kontrast na kontraście, czego mamy częste dowody, jak choćby to, jak wygląda schowany do szafy przez Pedra krzyż w hotelu czy sceny ze strajkami robotniczymi.
Ogólnie włączyłem ten film i nie oczekiwałem wielkich fajerwerków. Liczyłem, że zobaczę średni film, oby na 6/10 i dość mocno się zaskoczyłem. Rodríguez dał nam produkcję cholernie mocną, dojrzałą i ciężką gatunkowo. Film, który mimo kilku niespójności porywa. Oczywiście nie wyszedł u nas w kinach, bo jeszcze zabrałby miejsce jednemu z Kapitanów Ameryk lub innemu blockbusterowi dla gimbazy. A szkoda. Ja jednak z pełną odpowiedzialnością polecam. 

P.S. Polski tytuł, z jakim ta pozycja figuruje na filmwebie jest dla mnie dość kontrowersyjny. Nie jest to ani przekład dosłowny tytułu oryginalnego, ani też z anglojęzycznego, który to po przetłumaczeniu nosi o wiele odpowiedniejszą nazwę Mokradła. Jednak ktoś w Polsce zdecydował się zatytułować produkcję przydługawym cytatem z Agathy Christie. Można i tak ale według mnie to jakoś tak nie pasuje. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz