czwartek, 2 kwietnia 2015

Zaginieni


Centurion 
Wielka Brytania 2010
reż. Neil Marshall
gatunek: historyczny, przygodowy

Każdy, kto choć trochę interesuje się historią, a zwłaszcza starożytnością powinien słyszeć (lub czytać) o Legio IX Hispana. Jest to znany legion rzymski, który toczył boje od I wieku przed naszą erą do początków II stulecia po Chrystusie. Samą nazwę zyskał on po brawurowym pobycie na terytorium obecnej Hiszpanii. W 43 roku wysłano go do Brytanii, by pomógł okiełznać zamieszkujące tam ludy. Jednak w II wieku jednostka zniknęła z rzymskich rejestrów (po raz ostatni pojawiając się w 108 roku), a do dnia dzisiejszego nie znaleziono odpowiedzi dlaczego tak się stało. Swoją odpowiedź na to pytanie próbują znaleźć autorzy tego filmu.


Mamy rok 118, granicę między Imperium a krajem Piktów. Na przygraniczną strażnicę napadają barbarzyńcy wycinając w pień załogę i biorąc do niewoli Quintusa Diasa (Michael Fassbender). Ten jednak ucieka z piktyjskiej osady i trafia wprost na wysłany na północ IX Legion mający zrobić porządek z Piktami. Dias dołącza do armii dowodzonej przez Titusa Flaviusa Virilusa (Dominic West). Prowadzeni przez piktyjską przewodniczkę (Olga Kurylenko) legion trafia jednak w zasadzkę. Po kompletnym rozbiciu przy życiu zostaje tylko garstka ocalonych, w tym Dias, Brick (znany z roli Davosa w Grze o tron Liam Cunningham), Tarak (Riz Ahmed) i kilku innych. Legioniści decydują się ruszyć do wrogiej osady, by wyswobodzić pojmanego dowódcę...



Mamy do czynienia z pseudohistorycznym kinem klasy B (a może i C). Nie poznajemy tutaj w zasadzie żadnych faktów, realnych postaci, ówczesnych obyczajów ani nic, co pozwoliłoby chociaż trochę usatysfakcjonować miłośnika tamtych czasów i realiów. Po prostu zafundowano nam tu sieczkę w kostiumach z epoki. Równie dobrze moglibyśmy sądzić, że oglądamy podróże śmiałków żyjących w uniwersum znanym z Conana.
Sama gra aktorska nie jest w żaden sposób zarysowana, ale i nie potrzebne było tu jakieś wielkie granie, skoro chodzi o to, żeby po prostu efektownie zginąć i przed samym zgonem efektownie wrzasnąć widząc chluszczącą się z siebie krew.
Muzyka jest dość monotonna i szybko irytuje i nuży. Ścieżka dźwiękowa z Władcy pierścieni to to nie jest.
Grupka ocalałych z zaginionego legionu tuła się po północnej Brytanii w poszukiwaniu własnych wojsk tropiona przez dzikich Piktów. Rzymianie niestety są tutaj strasznie głupi. Sam Dias goniony przez konnych rywali w gęstym lesie ucieka im głównym traktem (gdy wróg jedzie kilkanaście metrów do niego) zamiast wskoczyć w mroczną, gęstą puszczę. Dalsza zabawa w kotka i myszkę wygląda w sumie tak samo.
Liczyłem, że zobaczę całkiem niezły film, wiadomo, że bardziej zbliżony do Conana niż choćby Gladiatora ale mocno się przeliczyłem. A szkoda. Niestety po dziś dzień dla każdego, kto chce na ekranie poznać trochę starożytnego Rzymu to zostaje mu tylko doskonały serial Rzym. Centuriona polecić nie mogę, chociaż zaznaczyć też chciałbym, że nie jest to film z gatunku 3/10. Po prostu jest strasznie nijaki i mdły. Nie ma w nim żadnego momentu, żadnej sceny, którą będę pamiętał na dłużej. To jak z meczem piłkarskim. Może być strasznie słaby ale zapamięta się go dzięki jednej dobrej akcji, pięknej bramce. Tak samo z filmem. Nawet słabe filmy mają swoje 5 minut. Tu tego nie ma. Niestety.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz