System (Child 44)
USA, Wielka Brytania 2015
reż. Daniel Espinosa
gatunek : dramat, thriller
Andriej Czikatiło. Nic wam to nazwisko nie mówi? Może to i lepiej. Andrzej znany też jest jako Rzeźnik z Rostowa. Został on oskarżony i skazany na śmierć za 53 morderstwa na dzieciach. Zabijał bo tylko to powodowało u niego erekcję. Jego działalność kryminalna przypada na lata 80. ubiegłego wieku, natomiast opisywany właśnie film dzieje się trzydzieści lat wcześniej. Dlaczego o nim jednak piszę? Ponieważ książkowy Child 44 inspirowany był działalnością tego pana i postawą, jaką władza radziecka przyjęła wobec jego zbrodni. Gdyby ktoś chciał obejrzeć film stricte o Czikatiło musi się więc zabrać za co innego: Obywatel X i Morderca ze wschodu.
Poznajemy losy bohatera wojennego, a obecnie pracownika radzieckiej bezpieki ery stalinizmu, Leo Demidowa (Tom Hardy). Z racji chwalebnej przeszłości i wykonywanego zawodu obraca się wśród elit narodu. Leo jest nieszczęśliwie żonaty z Raisą (Noomi Rapace), którą przełożeni nakazują mu śledzić pod zarzutem szpiegostwa. W pewnym momencie dziecko jego przyjaciela z frontu i pracy - Alieksieja (Fares Fares) zostaje znalezione martwe. Rodzina zmarłego upiera się, że dziecko zostało zamordowane, jednak zgodnie z doktryną państwową w ZSRR nie było morderstw więc sprawa zostaje zakwalifikowana jako wypadek. Gdy Leo nie znajduje haków na swoją żonę zostaje wysłany przez przełożonego majora Kuzmina (Vincent Cassel) do pracy w milicji w prowincjonalnym Wolsku, a jego miejsce w strukturach bezpieczeństwa zajmuje napalony na jego żonę Wasilij (Joel Kinnaman). W Wolsku Demidow trafia pod dowództwo generała Nestorowa (Gary Oldman) i szybko odkrywa, że martwe dzieci w okolicy nie są umierają w wyniku wypadków...
Szedłem na film w przekonaniu, że zaserwują nam twardy kryminał w epoce stalinizmu. Jednak wątek samego śledztwa i spraw morderstw schodzi na drugi, a czasem i na trzeci plan. O wiele bardziej autorzy skupiają się tu na przedstawieniu totalitaryzmu i wniknięciu w samo jądro ciemności ludzkiej duszy. Chociaż nie licząc wiszących gdzieniegdzie portretów wujka Stalina jest to totalitaryzm strasznie niesprecyzowany. Gdyby czerwone gwiazdy zamienić na swastyki, a obrazy Stalina na wizerunek Adolfa Hitlera mielibyśmy w sumie to samo. Jeśli film w głównej mierze ma skupić się na okropieństwach ery totalitaryzmu oczekuje się, że ten totalitaryzm zostanie sprecyzowany i spersonifikowany zgodnie z prawdą. Bardziej od samego śledztwa też będzie tu trzeba słuchać oficjalnych doktryn, wedle których mordowanie to wymysł imperializmu, a w zdrowym społeczeństwie ZSRR jest to nie do pomyślenia. W ogóle zdrowe społeczeństwo ZSRR zostało pokazane jako banda katów, donosicieli i sprzedawczyków. Nie dziwię się, że w Rosji wstrzymano dystrybucję filmu, oni w porównaniu do Polaków nie lubią, gdy przedstawia ich się aż tak jednoznacznie negatywnie. Bohaterowie książki (a potem i filmu, który opisuję) są tak zajęci kapowaniem lub uciekaniem przed oprawcami, że nie mają czasu nawet na rytualne i zwyczajowe w tym kręgu kulturowym picie wódki. A wystarczy obejrzeć chociaż współczesnego Lewiatana, filmu ponoć antysystemowego i również mającego problemy z dystrybucją na terenie Rosji, że Rosjanin na samej wodzie nie pociągnie. Autorom książki jak i filmu zabrakło jednak chyba tej przysłowiowej rosyjskiej duszy, żeby do tego dojść. Co dziwne w obsadzie aktorskiej jest nawet miejsce dla Szwedo - Libańczyka, a zabrakło choć jednego prawdziwego Rosjanina. W rezultacie część postaci brzmi jak Sherlock Holmes, część jak Strażnik Teksasu, a część mówi z lepszym lub gorszym wschodnim akcentem. O ile Tom Hardy daje radę, to niektórzy brzmią jak typowi wschodni oponenci Jamesa Bonda. Dziwi mnie Gary Oldman, który w pewnych kwestiach posługuje się swoją normalną mową, by w kolejnej scenie mówić typowym wschodnim akcentem.
Co do aktorstwa to w sumie nie mam nic do zarzucenia. Główni bohaterowie są przekonujący w swych rolach, zarówno ci wzbudzający sympatię (Fares Fares), jak i antypatię (Kinneman, Cassel). Trochę na uboczu stał jednak wklejony na plakaty Gary Oldman, a szkoda, bo kilka scen miał niezłych. Jeśli jednak on stał na uboczu, to co trzeba powiedzieć o naszej Agnieszce Grochowskiej, której rola sprowadził się do płaczliwego wykrzyczenia swych żalów. Bardzo cieszyła mnie natomiast obecność Charlesa Dance'a i Nikolaja Lie Kaasa. Role drugo, lub nawet trzecioplanowe, ale jednak miło, że się pokazali. Także wielki plus za obsadę.
Mamy do czynienia z dobrymi aktorami i ciekawą charakteryzacją oraz lokacjami. Niestety bardzo zawiodła mnie sama fabuła. Stereotypowe pokazanie Imperium Zła oraz całkiem nielogiczny i marginalny wątek kryminalny to największe minusy. Książki nie czytałem, ale dowiedziałem się, że tam morderca miał powód do zabijania, zostawiał tropy i był w pewien sposób powiązany z bohaterem. W filmie zmienili to, przez co wyszło jak wyszło.
W ogóle odnoszę wrażenie, że powstał w rezultacie film polityczny. Główny bohater, który w sumie próbuje walczyć z systemem i jest może nie kryształowy ale przynajmniej stara się być dobry jest Ukraińcem, Putin to obecne wcielenie Stalina, pokazany na wstępie Wielki Głód mógłby się wpisywać w aneksję Kremla i zielone ludziki etc etc. Może to nadinterpretacja i teoria spiskowa, ale tak jakoś mi się to kojarzy wszystko ze sobą.
Wstawiam trailer międzynarodowy, anie polski, gdyż nasz jest wypaczony pod pryzmatem roli Grochowskiej. Oglądając go mamy wrażenie, że ona jest tu pierwszoplanową postacią. Niestety w zwiastunie praktycznie pokazano całość jej roli. Co do samego tytułu to nie wiem czemu Child 44 zamieniono na System. Czyżby wszystko co w nazwie ma 44 zostało zawłaszczone przez Powstanie Warszawskie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz