Wada ukryta (Inherent Vice)
USA 2014
reż. Paul Thomas Anderson
gatunek: kryminał
Tym razem zabrałem się za film, który od ponad pół roku wciąż czeka na swoją polską premierę. Zaciekawiony plakatem, opisem fabularnym i ładnymi zdjęciami z niego postanowiłem wreszcie obejrzeć tę dwuipółgodzinną produkcję bazowaną na książce Thomasa Pynchona pod tym samym tytułem. Tak więc poniżej kilka słów o tej ekranizacji.
Przenosimy się do Stanów Zjednoczonych w końcowych latach 60. ubiegłego wieku. Głównym bohaterem fabularnym jest wiecznie zaćpany hipis - detektyw Doc Sportello (Joaquin Phoenix). Dostaje cynk od swojej byłej dziewczyny Shasty (Katherine Waterston) o planowanym porwaniu jej obecnego przyjaciela, potentata budowlanego Michaela Wolfmanna. Niedługo potem znika nie tylko Wolfmann ale i sama Shasta. Policjant "Bigfoot" Bjornsen (Josh Brolin) kieruje swe podejrzenia co do uprowadzenie właśnie wstronę Sportella. Z opresji wyswobadza go prawnik zajmujący się prawem morskim - Sauncho Smilax (Benicio Del Toro). Po wyjściu z dołka detektyw chce odnaleźć Shastę. Dostaje także zlecenie odszukania saksofonisty Coy'a Harlingena (Owen Wilson).
Jest to jeden z niewielu filmów, w którym oglądając często nie wiedziałem o co w danej chwili chodzi i co się w ogóle dzieje. Ktoś coś robi, jest jakaś akcja albo dialog, jednak niezbyt można się domyślić w jakim celu to jest. Sama intryga fabularna jest mocno pokręcona i zlepiona z szeregu dziwnych, niekoniecznie ze sobą powiązanych rzeczy i ciągów wydarzeń. Może żeby ją zrozumieć trzeba być na wiecznym haju jak bohaterowie, albo ewentualnie przeczytać wcześniej książkę. Sęk w tym, że wątek fabularny z kluczowym dla każdej książki lub filmu tego gatunku śledztwem nie wciąga. Przeważnie w takich produkcjach najważniejsze jest co, gdzie i dlaczego i aby się tego dowiedzieć widz lub czytelnik spędza przy dziele czas. Tutaj totalnie czułem się niezaangażowany w fabułę i to co się stanie dalej. Bohater miotał się od miejsca do miejsca poznając całą galerię dziwnych, pokręconych gości w szeregu odjechanych lokacji. Jednak nie przyciągało mnie to w ogóle. Oglądałem ten film na trzy razy dosłownie zmuszając się do wymęczenia tego do końca. Nie wiem jakbym to wytrzymał jednorazowo w sali kinowej.
Całe szczęście, że filmy to nie tylko fabuła (chociaż dla mnie ona właśnie jest najważniejsza). Mamy tutaj bardzo dobrze przedstawiony świat hipisów sprzed około pół wieku. Wszystko jest pastelowo kolorowe, tła, lokacje, samochody, ubrania etc. Taśma filmowa, jaką nakręcono produkcję jest także trafiająca się w klimat epoki. Kolejnym plusem jest świetna muzyka towarzysząca poczynanią Spotrella. Słyszymy to co najlepsze w tamtych latach. Do tego bardzo dobra charakteryzacja i niczego sobie gra aktorska. To są rzeczy, które w dużym stopniu ratują ten film. Niestety tylko do jakiegoś momentu. bo bez dobrej fabuły pewnej poprzeczki już się nie przeskoczy. A szkoda, bo mogło być pięknie a wyszło jak wyszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz