poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Zwariowany tydzień

Wizyta (The Visit)
USA 2015
reż. M. Night Shyamalan
gatunek: thriller

W świecie filmu, tak jak i w literaturze czy muzyce zdarzają się ludzie będący ojcami jednego sukcesu, od którego później będą przez lata odcinać kupony nie dając światu już nic choć trochę tak dobrego. Hinduski reżyser tego filmu świetnie wpisuje się w takiego artystę. Dał się poznać świetnym Szóstym zmysłem później wykreował wciąż dość solidną Osadę, jednak następne jego dzieła nie mogą się równać z filmem z Brucem Willisem w roli głównej i tkwią w przeciętnej bylejakości. Podchodząc do tego filmu miałem duże nadzieje na to, że Shyamalan pokaże wreszcie na co go stać.


Fabuła nie jest zbyt skomplikowana. Matka (Kathryn Hahn) wysyła na tydzień swe dzieci, Beccę (Olivia DeJonge) i Tylera (Ed Oxenbould) do nigdy nie widzianych dziadków (Deanna Dunagan i Peter McRobbie). Rodzeństwo szybko zauważa, że dziadkowie zachowują się bardzo dziwnie i jest z nimi coś nie tak...


Przeważnie obecnie można przeczytać, że Wizyta to horror, jednak dla mnie to jednak bardziej przypomina mniej rasowy thriller i tak postanowiłem ten film sklasyfikować gatunkowo. Nie oczekiwałem w sumie wiele po tej produkcji i nie zawiodłem się - film jest raczej z tych słabszych niż choćby średnich. Do tego kręcony irytującą techniką, która od kilku lat znalazła sobie grono wiernych fanów - a więc jest film jest stylizowany na kręcenie z ręki. O ile jeśli taka technika obejmuje pewne fragmenty produkcji, a nie niemal jej całość to umiejętnie użyta dodaje plusów filmowi. Oglądanie tym sposobem całości filmu to dla mnie droga przez mękę. Sama fabuła dotycząca przebywania u ewidentnie chorych psychicznie dziadków mogłaby być całkiem strawna, gdyby podeszło się do niej w inny sposób niż robią to autorzy. A tak to oglądamy babcię biegającą z gołą dupą po pokoju czy krzyczącą do niby ukrytej kamery lub dziadka bijącego przechodniów. Do tego twist fabularny występujący w około 2/3 trwania filmu miałby potencjał, gdyby go wykorzystano lepiej. A tak to chwilowe 'wow' i powrót do topornego filmidła. 
Jedyne co w sumie daje radę to aktorzy. Zarówno ci starsi wcielający się w dziadków, jak i ci młodzi to naprawdę pokaz dobrego aktorstwa. Z ciekawością będę się przyglądał dalszemu rozwojowi karier DeJonge i Oxenboulda. Niestety jak dla mnie sama ich obecność to za mało, by polecić opisywany właśnie film. Zdecydowanie odradzam i zachęcam na spędzenie czasu przy lepszych produkcjach, o których przeczytacie na blogu.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz