Francja 2015
reż. Xavier Giannoli
gatunek: komedia, dramat
Śpiewać każdy może jak śpiewał Jerzy Stuhr przed niemal czterdziestu laty na festiwalu w Opolu, choć czasem trochę lepiej lub trochę gorzej. Nim te słowa powstały do serca najwyraźniej wzięła je sobie niejaka Florence Foster Jenkins, która była swego czasu znaną sopranistką - amatorką, która finansowała swe występy dzięki spadku po bogatym ojcu. Jako że jednak film o najgorszej piosenkarce świata właśnie powstaje, a główną rolę zagra Meryl Streep wersja Francuzów jest tylko inspirowana Jenkins, a realia przeniesione z USA do Francji.
Francja, rok 1920. W domu bogatej baronowej Marguerite (Catherine Frot) i jej męża (André Marcon) często organizowane są charytatywne występy muzyczne firmowane przez pewien snobistyczny klub, którego Marguerite jest hojną mecenaską. Spotkania zazwyczaj kończą się występem nie mającej za grosz talentu gospodyni. Gdy przebywający na jednym ze spotkań ceniony krytyk (Sylvain Dieuaide) zamieszcza dla żartu pozytywną recenzję talentu kobiety, ta pragnie wystąpić dla szerszej publiczności. Dostaje zaproszenie na występ organizowany przez poetę - anarchistę Kiryła (Aubert Fenoy).
Film ten posiada wspaniały, wyjątkowy klimat, który to wspaniale potrafi przenieść w tamten miniony dawno czas wspaniałych lat 20. ubiegłego stulecia. Tak bogatego w detale filmu dawno nie widziałem. Tutaj autorzy realnie dołożyli troski o każdy nawet trzecioplanowy przedmiot widoczny w tle. Świat sprzed dziesięciu dekad jest dzięki temu realny, niemal na wyciągnięcie ręki. Do tego fantastyczne stroje bohaterów, które prezentują się wyjątkowo oraz sami bohaterowie. Ekscentryczna baronowa ze swoim urojeniem na temat swojej wielkiej klasy śpiewaczki operowej to jedna z moich ulubionych postaci, jakie widziałem w ostatnich latach. Jednocześnie trochę szalona, ale też pełna wdzięku i ciepła - bohaterka, której nie da się nie lubić. Do tego cała gama postaci pobocznych z wymienionymi mężem, krytykiem i poetą ale też świetną kreacją śpiewaka operowego mającego uczyć Marguerite (w tej roli Michel Fau) czy przypominającego wcielającego się w Murzyna w Zielonej Mili nieodżałowanego Michaela Clarka Duncana Denisa Mpungi wcielającego się w kamerdynera baronostwa. Wykreowane przez scenarzystów postacie robią ten film i naprawdę wielkie brawa za taką specyficzną galerię osobowości. Sama scena anarchistycznego występu, w klubie wyreżyserowana przez Kiryła gdzie bohaterka wykonała Marsyliankę kupiła mnie jako widza i sprawiła, że poczułem się, jakbym tam był. A bardzo dobrych scen było w tym filmie przecież więcej.
Oczywiście można mieć zastrzeżenia co do kilku spraw związanych z tą produkcją. Na pewno tempo akcji, które nie jest zbyt rwące nie skusi każdego (choć ci, którym zależy tylko na tempie akcji raczej w tym tygodniu wybiorą zamiast tego filmu zmagania Batmana z Supermanem). Ja jednak nie widzę wielu mankamentów i naprawdę polecam obejrzenie przygód podstarzałej niespełnionej śpiewaczki. Naprawdę dobre europejskie kino komediodramatyczne z nutką musicalu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz