Turcja, Francja 2015
reż. Deniz Gamze Ergüven
gatunek: dramat
Od pewnego czasu z krajów muzułmańskich docierają do nas filmy, które przedstawiają niezbyt godną rolę kobiet w tamtejszym systemie, która to nijak nie jest dla ludzi wychowanych w naszym kręgu kulturowym godna zaakceptowania. Opisywałem już jeden z takich filmów, pochodzący z Arabii Saudyjskich warty uwagi dramat społeczny Dziewczynka w trampkach. Teraz zaś opisywany film pochodzi nie z ostoi konserwatyzmu jakim jest Arabia Saudyjska, a z mającej europejskie aspiracje Turcji. I jak się okazuje tam także sytuacja jest dość anachroniczna.
Poznajemy losy pięciu nastoletnich sióstr - sierot sióstr - sierot, które po śmierci rodziców zamieszkują w jednym domu z babcią (Nihal G. Koldas) i wujem (Ayberk Pekcan). W pewne wakacje opiekunowie dochodzą do wniosku, że dziewczyny zachowują się zbyt frywolnie dlatego ich mieszkanie zamieniają w swoiste więzienie, a same dziewczyny zamierzają jak najszybciej wydać za mąż. Największy opór stawiać zaczyna najmłodsza z nich, Lale (Güneş Şensoy).
Obserwując społeczeństwo tureckie żyjące na prowincji we wschodniej części kraju czasem włos jeży się na głowie, że takie rzeczy dzieją się wciąż w XXI wieku. Z jednej strony mamy pokazaną zaawansowaną medycynę, nowoczesne stadiony piłkarskie, płaskie telewizory odbierające full HD, pragnących żyć na zachodnią modę młodych ludzi, a to wszystko obok testów na dziewictwo, uzgadnianych naprędce ślubów, gdzie nikt nikogo nie zna i nawet nie pyta o zdanie i gdzie stawianie oporu konserwatywnym babkom rodem ze średniowiecza może być równoznaczne ze śmiercią.
Debiutancki film tureckiej reżyserki robi szokujące wrażenie i jeśli taki gigant światowej kinematografii jak Francja decyduje się wystawić go w oscarowym konkursie jako swój to ma to swoją wymowę.
Film ten ma dobrze napisany scenariusz i po prostu dobrze się go ogląda śledząc losy młodych, dzielnych bohaterek, które muszą zmierzyć się z brutalnymi zwyczajami panującymi w zaściankowej prowincji. Dobrze też wypadły młode aktorki, które wcielają się w postacie sióstr, z naprawdę cieszącą oko kreacją młodej Güneş Şensoy, za którą trzymam kciuki w przyszłości (choć ciężko będzie chyba jej zrobić wielką karierę grając tylko w Turcji).
Sama niespełna 100. minutowa produkcja to ogromna dawka swoistego krzyku rozpaczy, który może stanowić wezwanie do działania. W prosty i skuteczny sposób widzowie na całym świecie mogą dzięki niemu zobaczyć do jakiej niewolniczej roli mogą być zapędzani ludzie w naszych czasach. I myślę, że takie filmy jak ten nawet jeśli nie przyniosą poprawy to dadzą dla sprawy więcej niż dziesiątki marszy feministek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz