wtorek, 21 lipca 2015

Policyjna patola

Major 
Rosja 2013
reż. Jurij Bykow
gatunek: dramat, kryminał

Rosyjskie filmy łączą w sobie cząstkę filmów europejskich i azjatyckich. Daleko im do hollywoodzkich produkcji, a gdy chcą wykonać produkcję zbliżoną do tej z Fabryki Snów, jak na przykład Nocny Patrol czy Stalingrad wychodzi im to łagodnie mówiąc niezbyt dobrze. Natomiast dobrze czują się w filmach egzystencjalnych opisujących losy zwykłych ludzi żyjących w poradzieckim, wciąż opresyjnym systemie, gdzie wódka jest jedynie wprowadzeniem elementu baśniowego do szarej rzeczywistości. 


Głównym bohaterem tego filmu jest oficer policji (dla niedoinformowanych - kilka lat temu tą nazwą zastąpiono milicję), tytułowy major Siergiej Sobolew (Denis Szwedow) dostaje na ranem informację, że jego żona zaczyna rodzić w szpitalu położonym w większym mieście, także wsiada do samochodu i z piskiem opon rusza zobaczyć rodzącego się potomka. Gnając na złamanie karku na jakimiś pustkowiu nieopodal przystanku potrąca na oczach matki (Irina Nizina) śmiertelnie małego chłopca. Chociaż wie, że to jego wina zdezorientowany nie wie co robić więc zatrzymuje się, zamyka matkę chłopaka w swym aucie i dzwoni po kolegę z pracy, cynicznego Pawła Kroszunowa (Jurij Bykow). Ten po przyjeździe chce zatuszować sprawę i całą winę zrzucić na matkę, na co Sobolew początkowo się zgadza. 


Film Bykowa poraża. Oglądając działania skorumpowanej policji oraz sposoby, którymi policjanci czyszczą się z zarzutów widzimy zatrważający świat, w którym kryminogenna klika tak zwanych stróżów prawa sprawuje niemoralną władzę nad ludźmi, których poprzysięgła bronić. W tej grupie zawodowej przez cały film w sumie nie trafia się choć jeden czysty przedstawiciel prawa. Wszyscy mają jakieś grzechy, każdy kryje każdego, gdyż w przeciwnym razie na światło dzienne może wypłynąć coś co może obciążyć osobę, której nie podoba się działanie kolegów. Skoro Rosjanie sami pokazują w swym własnym filmie taki sposób działania systemu, to aż strach pomyśleć jak bardzo źle jest w rzeczywistości. Nasza Drogówka stworzona przez Smarzowskiego przy tym jawi się jako swojska opowieść o ludziach, którzy nie zawsze przykładają się na 100%. 
Pierwsza część filmu jest bardzo senna, toczy się na bezludnym pustkowiu, gdzie więcej mamy z teatru niż filmu, później zaś akcja przenosi się na posterunek policji i tam już pierwsze kilka scen jakie ujrzymy nadaje się do zapamiętania. Warto zobaczyć ten film choćby dla pierwszych 10 minut na komisariacie. A później dochodzi jeszcze wątek z kina akcji. Naprawdę mamy do czynienia z filmem niezwykłym i choć ciężkim do jednoznacznego ocenienia wartym zobaczenia. Chociaż dla pewnej części społeczeństwa okaże się on nie do obejrzenia. A szkoda, bo to dobra opowieść o życiu, czynach i ich konsekwencjach. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz