sobota, 20 września 2014

Złe lustro

Oculus
USA 2013
reż. M. Flanagan
gatunek: horror
zdjęcia: Michael Fimognari
muzyka: The Newton Brothers


Ileż już było horrorów, w których widzimy szczęśliwą rodzinę wprowadzającą się do nowego miejsca zamieszkania, które okazuje się też przypadkiem nawiedzonym przyczółkiem Zła. Policzyliście? Za dużo by wymieniać, nie?
W Oculusie poznajemy wychodzącego po 10 latach z psychiatryka Tima, który przebywał tam za zastrzelenie ojca, który zaś winien był zamordowania matki Tima i jego siostry Kaylie. Siostra jednak nie wierzy w winę brata, jak i ojca całą winą obarczając znajdujące się w ich nowym domu lustro. Przypadek chce, że owo złe lustro trafia w momencie akcji w jej ręce...


Akcję śledzimy z dwóch pułapów. Pierwszy to bieżące wydarzenia dziejące się już po wyjściu Tima z miejsca odosobnienia. Drugi natomiast to retrospekcja wydarzeń sprzed 10 lat, w czasie których doszło do czynów, za które brat Kaylie odsiedział dekadę. Siostra Tima uważa, że za sprawą morderstw stoi demoniczna siła tkwiąca w lustrze, jej brat jednak stara się tłumaczyć wszystko za pomocą racjonalnych czynników. Kaylie wpada na pomysł udowodnienia swych racji.




Ciekawy zabieg z umiejscowieniem akcji w jednym miejscu, lecz na przestrzeni innych wydarzeń wyszedł produkcji na plus. Dodało to filmowi dynamiki, dzięki czemu obserwowało się wszystko w ciągłym napięciu. Zresztą idealny czas, jakim dla horrorów jest około 90-100 minut nie pozwala na dłużyzny i nudę.
Oczywiście oglądając film trzeba sobie zdawać sprawę, że nie jest to jakaś pełnia głębi produkcja i po gatunku tym nie należy oczekiwać wiele logiki. To po prostu kręci się po to, by ludzie się bali. A jak z tym jest w tym wypadku? Na mnie jeśli chodzi o strach nie zrobił Oculus wielkiego wrażenia, choć kilka iluzji i zwodzących psychikę zagrań wyszło reżyserowi zaprawdę dobrze. Było tu oczywiście trochę krwi, ale na szczęście nie epatowano juchą aż tak, jak w niektórych produkcjach. Osobiście uważam, że dobry horror może się obronić bez wielkiej ilości posoki - tak było np. z Kobiecie w czerni z Radcliffem czy Mamą z Nikolaiem Coster-Waldau. Zaplusowała tu też odtwórczyni roli Kaylie - Karen Gillan. Czekam na inne filmy z nią w obsadzie.
Ogólnie film oglądało się sprawnie i z przyjemnością, jednak jestem dość rozczarowany zakończeniem, które może niektórych usatysfakcjonuje, ale mnie pozostawiło z pewną dozą sceptycyzmu i niedosytu. Dla fanów gatunku pozycja obowiązkowa, a jak ktoś nie jest entuzjastą horrorów może lepiej niech nie dobiera się do Oculusa, to nie będzie pozycja dla niego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz