Korea Południowa 2013
reż. Hoon-jeong Park
gatunek: dramat, kryminał
zdjęcia: Chung-hoon Chung
muzyka: Yeong-wook Jo
Pewnej nocy wracając do domu od kochanki w wyniku wypadku drogowego śmierć ponosi ojciec chrzestny lokalnej mafii o nazwie 'Goldmoon'. Od chwili jego zgonu zaczyna się brutalna walka o władzę.
Przez 135 minut będą nam towarzyszyć główne postaci tej walki - bossowie walczący o schedę po zmarłym capi di tutti capi, rozpracowujący tę zbrodniczą organizację Kang oraz nadzorowanego przez niego, działającego pod przykrywką Ja-seong. Ten ostatni jednak musi wybrać między posługą policyjną, a lojalnością wobec przywódców mafii...
Mimo, że już w pierwszej scenie filmu mamy do czynienia z egzekucją na domniemanym kapusiu, kończącą się wrzuceniem go w metalowej beczce do morza nie jest to film, w którym przez większość część jego trwania dominuje walka, a posoka leje się hektolitrami. Oczywiście jest w nim kilka brutalnych scen oraz pojedynków, lecz czym byłby bez nich azjatycki film nie będący horrorem? Co ciekawe pierwszy strzał oddany zostaje w 68 minucie widowiska.
Mamy więc tu do czynienia z filmem, gdzie akcja rozwija się dzięki dialogom, dylematom moralnym etc., przemoc nie jest tu głównym motorem napędowym fabuły. Co nie znaczy, że jej nie ma. Główni bohaterowie non stop coś knują, obmyślają plany, które kosztem innych przybliżą im władzę, zbrodnia i zdrada to nieodłączny element tego środowiska. Główni bohaterowie to typowa mafia w garniturach, nie ma tutaj znanych z Wołomina czy Pruszkowa dresów i złotych łańcuchów. Jednak obecność marynarek i krawatów nie znaczy, że ci osobnicy nie potrafią sobie pobrudzić rąk.
Niektórych może zniechęcić mocno orientalny i egzotyczny kraj produkcji, jakim jest daleka Korea Południowa. Jednak mimo trochę innych kręgów kulturowych nie widać tutaj przepaści między tym kinem, a kinem Zachodu. Większość scen toczy się w biurowcach czy na terenach przemysłowo-usługowych, a te są niemal takie same, jak u nas. Jedynym problemem dla mnie było tutaj podobieństwo wizualne aktorów, którzy jak to Azjaci dla Europejczyka wyglądają bardzo podobnie. Także czasem człowiek może pogubić się z ich imionami, które też są dość specyficzne i łatwo jest pomylić kluczowe fakty. Dlatego przez cały czas trwania seansu należy zachować czujność!
Ogólnie więc film Parka warto zobaczyć jeśli lubi się klimat mafijny, przy okazji poznając coś innego niż amerykańskie produkcje.Nie jest to dzieło wybitne, które zapamiętamy na lata, ale na pewno wybija się ponad przeciętność swoim klimatem. Produkcja czasem jest przegadana, lecz kilka scen (np. walka w windzie) rekompensuje momenty nudy. Oglądając poczynania Ja-seonga i reszty od razu przypominała mi się gra Sleeping dogs, więc fani tej ostatniej też znajdą tu coś dla siebie. A miłośników kina azjatyckiego i Azji jako takiej chyba nie muszę w ogóle przekonywać, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz