Włochy 2015
reż. Stefano Sollima
gatunek: kryminał, gangsterski
Od jakiegoś czasu wyraźnie włoska kinematografia przechodzi okres swojego prosperity. Oczywiście w minionych latach od czasu do czasu, w każdej dekadzie z Italii wypływały przeróżne filmowe perełki (Życie jest piękne, Cinema Paradiso, Słodkie życie czy La Strada) ale w kilku minionych latach nagromadziło się w niedługim czasie kilka naprawdę dobrych i docenianych produkcji. Wymieńmy choćby Młodość i Wielkie piękno Paola Sorrentina, Konesera Giuseppe Tornatora czy Pentameron, za którym stoi Matteo Garrone. Film Sollimy świetnie współgra z wymienionymi wyżej produkcjami.
Współczesny Rzym. Samuraj (Claudio Amendola) w imieniu rodzin mafijnych nadzoruje przygotowywanie i wdrożenie rządowego projektu mającego z podrzymskiej Ostii uczynić europejskie Las Vegas. Lawirując pomiędzy politykami, klerem, a lokalnymi gangsterami w postaci cygańskiego bossa Anaclettiego (Adamo Dionisi) i Numerze 8 (Alessandro Borghi), który przejął po ojcu schedę w ostyjskim półświatku Samuraj pilnuje, by wszystko szło zgodnie z planem. Wszystko komplikuje jednak mini orgia, w której uczestniczy prominentny polityk partii rządzącej, Filippo Malgradi (Pierfrancesco Favino)...
Dawno nie widziałem tak dobrze zrobionego kina mafijnego, które nie sądziłem, że jeszcze czymś mnie zaskoczy. Tutaj niby też mamy wszystko zgodnie ze schematem: skorumpowani politycy, wtrącające swoje trzy grosze duchowieństwo, bezwzględnych gangsterów, krwawe egzekucje i jeszcze bardziej krwawe vendetty za nie, piękne kobiety i orgie z ich udziałem. Jednak w sposób, w jaki do ekranizacji książki Giancarla De Catalda podszedł Sollima powoduje, że te dziewięć kwadransów z filmem leci bardzo, ale to bardzo szybko.
Reżyser przedstawił zło zżerające Rzym w sposób podobny do tego, jak miasto pokazał Sorrentino w Wielkim Pięknie. Tak świetniej pod względem wizualnej produkcji nie widziałem od dawna. O ile Sorrerntino skupił się na ogólnym upadku moralnym ludzkości (głównie elit) i zestawił brzydotę ludzką z olśniewającym zabytkami Wiecznego Miasta, to Sollima poszedł o krok do przodu i zestawił to piękne, pradawne miasto nie tylko z narkotykowymi orgiami czy zdradą ale też wszechogarniającą zbrodnią i występkiem. W całym filmie, choć przewija się gama bohaterów ciężko powiedzieć o kimś, że jest on postacią pozytywną. Może tchórzliwy i zastraszany Sebastiano (Elio Germano) nie wydaje się złym człowiekiem, jednak i tak zmuszony uczestniczy w rzeczach niezbyt chwalebnych. Postawa bohaterów jak i miejsca, w których przebywają (w aurze deszczowego listopadowego Rzymu) sprawia, że mamy do czynienia z kinem w stylu neo - noire. To wszystko sprawia, że film ogląda się po prostu bardzo dobrze. Nie ma co więcej pisać, wystarczy powiedzieć, że film ten wypada zobaczyć. Szkoda, że w Polsce nikt jeszcze nie pomyślał o jego dystrybucji kinowej, byłoby to miłe urozmaicenie sal kinowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz