Gwatemala, Meksyk, Hiszpania 2013
reż. Diego Quemada - Diez
gatunek: dramat
I oto mam okazję napisać notkę o filmie z dalekiej Gwatemali. To moja pierwsza styczność z kinematografią tego biednego środkowoamerykańskiego kraju, choć w tym wypadku wspomagają Gwatemalczyków filmowcy z Hiszpanii i Meksyku. Po wielu dobrych filmach z Ameryki Południowej (zarówno z Brazylii, Argentyny czy Chile) czy Meksyku widać, że tamtejsze kino stanowi już pewną jakość, dzięki czemu może konkurować swymi produkcjami wśród ambitnych kinomanów zarówno z filmografią europejską, jak i z Hollywood. Gwatemala zaś wciąż jest krajem na dorobku filmowym, a dodając do tego fakt, że sama należy do krajów tzw. rozwijających się w ciemno można było przyjąć, że dostaniemy film poruszający ważną tematykę społeczną, która częściej swą wymową będzie górować nad względami stricte artystycznymi. I nie pomylimy się.
Historia zaczyna się we współczesnej Gwatemali. Trójka nastolatków obiera sobie za plan przedostać się z kraju do amerykańskiego Los Angeles pokonując w międzyczasie cały Meksyk. Do śmiałków w osobach Sary (Karen Martínez), Juana (Brandon López) i Samuela (Carlos Chajon) dołącza nieznający języka hiszpańskiego Indianin Chauk (Rodolfo Domínguez). Podróż do ziemi obiecanej nie będzie jednak dla tych młodych ludzi usłana różami...
Film ten jest typowym przykładem znanego z kinematografii Ameryki Łacińskiej minimalizmu. Wszyscy fani akcji i pędzącej szybkim pędem fabuły raczej nie znajdą tutaj nic dla siebie. Dostajemy ubogie w dialogi kino drogi, gdzie widz przez znaczną część trwania produkcji będzie kontemplować krajobrazy i naznaczoną zmaganiami z losem wędrówkę bohaterów. Droga ta zaczyna się w Gwatemali i sceny pokazujące otaczającą główne postaci rzeczywistość dość dobitnie pokazują, że jest to miejsce ciężkie do życia i myśl o ucieczce z tego kraju jest jak najbardziej uzasadniona. Później zaś w pogoni za marzeniami bohaterowie będą musieli pokonać sporą odległość, często wskakując na dach pociągów (tego typu podróże muszą być popularne w tamtych rejonach, bo nie dość, że bohaterowie spędzą tak podróżując z 30% filmu, to jeszcze zawsze otoczeni są innymi podobnymi gapowiczami). Podróż do celu będzie obfitowała w liczne spotkania z ludzką podłością. Czy to zdegenerowani stróże prawa, czy handlarze narkotyków, czy też zwykli przestępcy. Zło i występek czekać będą na bohaterów na każdym kroku. A gdy już nielicznym uda się przekroczyć granicę to ten amerykański raj na ziemi też okaże się czymś innym niż w marzeniach. Śledzenie całej tej wędrówki to naprawdę mocne przeżycie i o ile za samo pokazanie problemu migracji plusy do oceny się nie należą, to sportretowanie hmm przygód głównych bohaterów zostało wykonane bardzo dobrze i twórcy zasługują na brawa.
Początkowo film trochę nużył mnie swoim klimatem, jednak z każdą minutą wsiąkałem w świat przedstawiony w historii, by pod koniec powiedzieć, że autorzy kupili mnie swoim obrazem. Dla każdego, kto nie boi się tego typu dość sennych produkcji to jednak pozycja warta polecenia. Przy okazji można odkryć filmowo nowe horyzonty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz