sobota, 19 marca 2016

Walka o swoje

Sztuka zrywania (The Break-Up)
USA 2006
reż. Peyton Reed
gatunek: komedia, dramat 

Sobotnie popołudnie to dobry czas, by przy okazji obiadu obejrzeć sobie coś niezbyt ambitnego, rozluźniającego i często też niosące pokłady humoru lotów co najwyżej średnich. Natomiast, gdy zobaczy się na liście płac takie nazwiska, jak Vince Vaughn i Jennifer Aniston znanych ze swojego komediowego emploi można w ciemno uznać, że będziemy mieli do czynienia z komedią raczej niskich lotów. Zaś z każdą minutą oglądania filmu dochodzi do człowieka, że jednak z komedią ma to coraz mniej wspólnego. 


Kilkuletni związek Gary'ego Grobowskiego (Vince Vaughn) i Brooke Meyers (Jennifer Aniston) nie potoczył się tak, jak sobie by tego oczekiwali. Brooke ma ciągłe pretensję do swego konkubenta, który nie troszczy się o obowiązki domowe, nie podziela zainteresowań swej dziewczyny, a za ulubione czynności ma picie piwa, oglądanie transmisji sportowych i granie na playstation. Brooke postanawia więc zakończyć ich związek, jednak żadne z nich nie zamierza wyprowadzić się ze wspólnego mieszkania...


Początkowe kilka scen filmu utwierdza widza, że mamy do czynienia zgodnie z zapowiedziami z lekką i trochę głupkowatą komedią, do czego przyzwyczaił zresztą duet głównych aktorów. Jednak po średnio zabawnych kilkunastu pierwszych minutach elementów stricte komediowych, humorystycznych ubywa, a atmosfera filmu skręca niepokojąco w sferę obyczajową czy dramatyczną. W pewnym momencie myślałem, że mam wręcz do czynienia z czymś pokroju melodramatu, niż komedii. 
Brawa należą się scenarzystom za to, jak rozpisali fabularnie etap kłótni w relacji między bohaterami, argumenty jakich używają są naturalne i myślę, że większość osób mających za sobą jakiś związek może poczuć się, że coś podobnego przechodziło (i stanąć za jednym z bohaterów w zależności od swej płci fizycznej bądź psychicznej). Także miło ogląda się film, który pokazuje w przystępny sposób motywacje, jakimi kierują się bohaterowie. W filmie ładnie widać, że jedną decyzją można łatwo zburzyć, zaś ciężko potem to naprawić mimo starań każdej ze stron. Mały plus produkcja może dostać też za zakończenie, które jest dla tego typu filmów niestandardowe. 
Mamy w filmie wątki polskie. Główny bohater, mimo całkiem niepolskiego imienia jest naszym rodakiem, w miejscu pracy koło biurka widnieje wielka polska flaga, sam zaś często paraduje w koszulkach z polskimi symbolami. Całe to przyjemne w gruncie rzeczy dla nas jako rodaków wrażenie psują jednak dwie rzeczy: raz, gdy Gary grozi Brooke sprowadzeniem do domu swoich pozbawionych przyszłości rodaków, drugie zaś to scena, gdy Gary jest bity przez brata Brooke, który depcze koszulkę z polskim godłem. Źle się to oglądało. 
Także reasumując mamy do czynienia z takim niezbyt wiadomo czym. bo gatunek tego filmu jest bardzo ciężki do odgadnięcia. Fabuła jest ciekawa, a realizacja stoi na solidnym, niczym niewyróżniającym się poziomie. Obejrzeć można, chociaż nie należy się spodziewać wielkich fajerwerków. Typowy średniak. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz