USA 2007
reż. Jason Reitman
gatunek: komedia, dramat
W czasie zagrania w średnio udaną grę Beyond: Dwie dusze zwróciłem uwagę na postać Jodi Holmes, w którą wcielała się filigranowa Ellen Page. Dziewczyna nie tylko podkładała pod swoją postać głos, ale też dzięki technologii motion capture użyczyła bohaterce swoje ciało. Wtedy też postanowiłem zapoznać się z filmografią filigranowej aktorki, jednak czytając opisy filmów, w których wystąpiła dotychczas nie znalazłem zbyt wielu takich, które chciałbym zobaczyć. Po Incepcji, która średnio mi sie spodobała wybór padł na właśnie opisywany film.
Bleeker (Michael Cera) robi dziecko szesnastoletniej Juno (Ellen Page). Dziewczyna początkowo chce poddać się aborcji jednak później decyduje się dotrzymać ciążę, a dziecko oddać do adopcji. Przy pomocy przyjaciółki (Olivia Thirlby) znajduje odpowiednią parę. Wraz z ojcem (J.K. Simmons) udaje się poznać Vanessę (Jennifer Garner) i Marka (Jason Bateman), którym chce oddać dziecko.
Już po obejrzeniu filmu przeczytałem, że w 2008 roku otrzymał on Oscara. Nie jednak dla któregoś z aktorów (nagrody aktorskie często przyznawane są dla swoich ulubionych odtwórców więc można to jakoś wytłumaczyć), a za najlepszy oryginalny scenariusz. Może to nie był najlepszy rok w historii kina, ale żeby przyznać najcenniejszą statuetkę świata filmu za scenariusz w tej produkcji to wielkie nieporozumienie. Podobne historie mogą powstać podczas konkursu w dowolnym polskim gimnazjum. Historia zawarta w filmie jest naprawdę tendencyjna, trywialna i prawie każdy od początku może zakładać jak potoczą się dalsze jej losy. Dodać do tego trzy inne nominacje dla tego filmu to potwierdzenie, że Oscary są mocno przereklamowane jeśli chodzi o rzeczywistą wartość większości nagradzanych filmów.
Juno zaś dla mnie oglądało się po prostu nudno. Do tego ciężko było mi znaleźć jakąkolwiek postać, która wzbudziłaby choć trochę mojej sympatii. Ani opryskliwa tytułowa bohaterka, ani ni to nonszalancki ni to fajtłapowaty ojciec jej dziecka, ani zdziecinniały Mark czy sukowato wyglądająca, odpychająca Vanessa. Naprawdę bohaterowie w moim odczuciu nie dają się lubić.
Całość jest może odpowiednia do pokazywania na godzinie wychowawczej czy innym wychowaniu do życia w rodzinie (o ile jeszcze taki przedmiot w Polsce istnieje) jako w miarę luźny film problemowy. Ewentualnie poglądowo puszczać go można w środowisku pro - life. Dla mnie jest to nie śmieszna komedia połączona z niedramatycznym dramatem. Świat bez tej produkcji Reitmana nie byłby gorszym miejscem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz