Polska 2008
reż. Kasia Adamik
gatunek: dramat
zdjęcia: Jacek Petrycki
muzyka: Antoni Łazarkiewicz
Przed około dekadą relatywnie głośno w naszym kraju było o międzynarodowym sukcesie naszych piłkarzy. Nie chodziło tu jednak o dobre wyniki drużyn klubowych czy też pierwszą reprezentację, a o zespół złożony z bezdomnych. Owi bezdomni dotarli do finału w rozgrywanych wówczas mistrzostwach świata bezdomnych. Wkrótce uznano, że to dobry materiał na film fabularny inspirowany tą historią.
Jacek Mróz (Marcin Dorociński) był w wieku juniorskim jednym z najbardziej utalentowanych piłkarzy swojego pokolenia. Doczekał się nawet powołania do seniorskiej kadry kraju, w której jednak nie wystąpił z powodu kontuzji, która przekreśliła jego karierę. Na skutek kilku zdarzeń wylądował po latach na Dworcu Centralnym jako bezdomny. Tak spędza czas wraz z innymi podobnymi sobie, m.in. Indorem (Eryk Lubos), Górnikiem (Bartłomiej Topa) czy Księdzem (Jacek Poniedziałek). Bezdomni oprócz picia i palenia czas spędzają kopiąc puszki po piwie. Pojawia się pomysł, by Mróz zaczął trenować ich w bardziej profesjonalny sposób. Mężczyzną zaczyna pomagać poznana na dworcu Sewka (Joanna Grudzińska)...
W Stanach Zjednoczonych tak zwane dramaty sportowe cieszą się sporą popularnością. W większości filmy z tego podgatunku opierają się na bardzo podobnych schematach. Mamy więc jakiegoś ambitnego boksera lub innego przedstawiciela sportów walki, który robi karierę od zera do bohatera przy okazji podnosząc się z kolan po wcześniejszym nokaucie zafundowanym przez życie. Jeśli są to sporty drużynowe to zaś obcujemy z drużyną totalnych outsiderów i nieudaczników, przeważnie znajdujących się jako zespół na granicy ubóstwa - początkowo ta zgraja bierze oklep od każdego rywala, jednak po hektolitrach wylanego potu i kilku patetycznych przemowach trenera kończy z rolą underdoga wygrywając mecz golem/koszem w ostatniej sekundzie przy oczywiście obowiązkowym spowolnieniu akcji. Jak lubię sport jako taki, tak te przewidywalne filmy są dla mnie ciężkie do zaakceptowania. Film Adamik jest trochę inny niż powyższe przykłady standardowej narracji, jednak na pewno znajduje się w nim kilka punktów wspólnych z nimi.
To, co mnie razi to fakt pokazania meneli z dworca, których jedynym zajęciem jest picie tak, że po kilku treningach na kacu na jakichś zaroślach są w stanie pokonać w sparingu (też rozgrywanych nie wiadomo czemu na połączeniu łąki z boiskiem 7. ligi mistrzów) zespół profesjonalnych piłkarzy. Do tego o ile rozumiem, że prawdziwa drużyna bezdomnych odnosiła sukcesy, jednak na pewno nie miała w swym składzie takich zapuszczonych dziadów, jakich widzimy na ekranie. To wygląda bardzo niewiarygodnie. Do tego widziałem filmy z przygotowań do mistrzostw bezdomnych, które odbywały się w normalnych warunkach - nikt nie kopał puszek czy plażowych piłek gdzieś na wertepach.
Szkoda też, że film nadmiernie koncentruje się na samej warstwie społecznej, gdzie poznajemy też historie poszczególnych bezdomnych, a sam sport choć ważny w tytule to schodzi na margines filmu. Mimo to dostajemy solidną, oryginalną produkcję o wrażliwym społecznie temacie. Film w pewien sposób przywraca godność pokazanym w nim ludziom i stanowi pewnego rodzaju drogowskaz dla innych. Nie jest to produkcja, którą zapamięta się na długo, jednak myślę, że bez problemu można ją oglądać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz