niedziela, 19 lutego 2017

Klasyka hipisa

Swobodny jeździec (Easy Rider)
USA 1969
reż. Dennis Hooper
gatunek: dramat
zdjęcia: László Kovács
muzyka: Roger McGuinn

Do opisywanego właśnie filmu przymierzałem się dobrą dekadę jednak jakoś nigdy nie miałem okazji żeby wreszcie go obejrzeć. Aż do teraz. O tym filmie powiedziano i napisano może tekstów więc w sumie moje kilka zdań pewnie nikogo nie obejdzie jednak cieszę się, że wreszcie udało mi się zmierzyć z tym kultowym filmem drogi. 


Dwaj hipisi, Wyatt (Peter Fonda) i Billy (Dennis Hooper) po dorobieniu się sporej sumki ruszają w motocyklową podróż po kraju, by dostać się na jego drugi koniec. Podczas podróży bezdrożami amerykańskiej prowincji napotykają na wielu specyficznych ludzi oraz na niechęć w stosunku do osób myślących inaczej, niż ogół. 


Ten liczący sobie już niemal pół wieku obraz ma wielu zadeklarowanych fanów i jest pierwszym tytułem, jaki przychodzi na myśl, gdy ktoś rzuca hasło film drogi. Film ten obrósł pewną legendą i zyskał status kultowości, a wielu po seansie wskoczyło na motory, by jak bohaterowie pognać przed siebie. W trakcie filmu przede wszystkim skupić się można na widokach, jakie podziwiają gnający przed siebie swobodni jeźdźcy oraz wsłuchać się we wspaniałą muzykę tamtych lat. Gdy zaś bohaterowie nie podróżują rozmyślają (przeważnie nie na sucho i po zażyciu narkotyków) o kondycji świata, społeczeństwie oraz wolności jednostki. Jedną z ekscentrycznych postaci jaką spotykają na swej drodze jest uzależniony od alkoholu prawnik, którego brawurowo zagrał Jack Nicholson, który dzięki temu filmowi zaczął piąć się w górę w hierarchii Hollywood. Za swą małą rolę dostał też wtedy zasłużoną oscarową nominację. 
Jednakże oprócz muzyki (która nie została przecież skomponowana specjalnie do filmu) oraz pięknych widoków i kilku ciekawych dialogów nie jest to film aż tak dobry, jak wydawałoby się, że jest opierając się tylko na opiniach innych. Wydaje mi się, że aby dobrze bawić się na seansie przez cały czas trwania produkcji trzeba być po dobrej ilości alkoholu lub/i zażyciu wyostrzających percepcję abstrakcyjną narkotyków. Bez tego chyba trudno wczuć się klimat rozmów, barwność niektórych postaci czy oniryzm pewnych scen. Film na pewno do zapamiętania ze względu na kilka rzeczy, jednak na pewno nie trafi na moją listę ulubionych i godnych polecenia. Także jak z narkotykami - na własną odpowiedzialność. Ale ponoć wszystkiego trzeba spróbować.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz