Polska, Niemcy, Szwecja 2017
reż. Kasia Adamik
gatunek: kryminał
zdjęcia: Tomasz Naumiuk
muzyka: Antoni Łazarkiewicz
Zbrodnia (a jeszcze bardziej zbrodniarz), o której opowiada film swego czasu zyskała rozgłos nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. O ile w wielu wypadkach zastanawiam się dlaczego jeden mord media stawiają na piedestale i informują o nim i jego konsekwencjach przez bardzo długi czas, a inny, bardzo podobny przybiera formę jednodniowego zdania na pasku telewizji informacyjnej, tak tutaj cała otoczka zbrodni była taka, że zainteresowanie dziwić nie mogło. A po kilku latach na podstawie tego wychodzi nie film, a filmy.
Z rzeki wyłowione zostają zwłoki pewnego mężczyzny. Po dość długim czasie na policyjną infolinię dzwoni anonimowy telefon, w którym mężczyzna mówi, że klucz do zagadki zbrodni znajduje się w świeżo wydanej książce Amok. Prowadzący śledztwo policjant Jacek (Łukasz Simlat) w treści grafomańskiej książki znajduje wiele powiązań z przestępstwem sprzed lat. Postanawia spotkać się z autorem powieści, Krystianem Balą (Mateusz Kościukiewicz)...
\
To że historia jest iście filmowa i zainteresowała filmowców do stworzenia filmu nie dziwi. Natomiast dziwi fakt, że dwa filmy powstały praktycznie w tym samym czasie. Oprócz polsko - niemiecko - szwedzkiej koprodukcji Adamik nakręcono polsko - amerykański thriller Prawdziwe zbrodnie Greka Avranasa z m.in. Jimem Carrey'em, Charlotte Gainsbourg i kilkoma znanymi krajowym aktorami. Produkcja ta to jednak trochę film widmo. Pokazano ją na festiwalu w Warszawie, zebrał on krytycznie niskie noty i ...słuch o nim zaginął. Jakakolwiek szersza dystrybucja kinowa czy na DVD jest obecnie nieznana. Tak więc pozostaje widzom obecnie tylko film Adamik.
Film, który ogląda się stosunkowo dobrze. Może dlatego, że jest wystarczająco treściwy, a nudne, nieistotne elementy zdarzają się, ale na szczęście tylko co jakiś czas. A może dlatego, że jak na polski film jest zaskakująco dobrze wyprodukowany jeśli chodzi o dźwięk (widać czy też słychać, że koprodukcja). Także wreszcie słyszymy, co nasi aktorzy mówią do siebie i widzów. Tylko tyle, a aż tyle. Także sama historia jest opowiedziana dobrze, chociaż nie jest to odzwierciedlenie prawdziwych zdarzeń w skali 1:1, a raczej autorska interpretacja czy też wizja scenarzystów. Dziwi fakt, że nazwiska lub imiona zostały zmienione, lecz sam Krystian Bala pozostał Krystianem Balą. Ciekawe czy dostał za to do więzienia jakiś przelew? W sumie jego próżna natura cieszy się zapewne z samego zainteresowania jego osobą więc może nie.
Film nie jest typowym kryminałem. Mamy co prawda trupa, jest też podejrzany, śledztwo itp. jednak ciężko to nazwać pełnoprawnym, klasycznym przykładem filmu z tego gatunku. Obejrzycie, to sami się o tym przekonacie. Jednak z braku laku niech będzie, że kryminał. Szkoda, że bohaterowie zostali zbudowani z pewnych klisz. Klisze, jeśli to nie western, noir czy opowieść biblijna/mitologiczna to coś, co nie jest dobre w kinie. A tutaj mamy takie przykłady, jak policjant, który oczywiście jest po traumie w życiu prywatnym, samotny, pijący, który musi się sfokusować na pracy, bo inaczej zapije się na śmierć etc. Także źle wpływają na obraz całości różne retrospekcje, czy też wizje bohaterów - niby miało to być artystyczne, awangardowe, pokazujące jakieś odjazdy ale...według mnie nie wyszło. Na końcu aktorzy. O ile złego słowa nie mogę powiedzieć o Simlacie, który przyzwyczaił już do wysokiego, równego poziomu, to mam pewien problem z Kościukiewiczem. Czasem wydaje mi się, że to po prostu niezbyt dobry aktor, a może zwyczajnie źle obsadzony do roli. Ale ma też kilka scen, gdzie jest całkiem dobry i wczuwa się w postać. Natomiast nic dobrego nie mogę powiedzieć o wcielającej się w rolę (byłej) żony Bali Zofii Wichłacz. Dziewczyna jest ładna, jednak niezbyt nadaje na topową aktorkę (może niedługo zagra dobrze i zmienię o niej zdanie). Tu jednak ma solidną rolę drugoplanową, a nie jakiś ogon więc wypadałoby wstawić kogoś lepszego aktorsko. Chociaż może to wina samej roli, bo postać pani Bali jest dość kiepska.
Ogólnie mamy więc do czynienia z kolejnym w ostatnich miesiącach polskim filmem kręcącym się wokół zbrodni, zbrodniarza i ludzi, którzy tą zbrodnię odkrywają. O ile wciąż niekwestionowanym liderem wśród tych kilku filmów jest Jestem mordercą, tak opisywany film podobał mi się bardziej od Czerwonego pająka. Także wydaje mi się, że film można spokojnie zobaczyć nie czując przy tym bólu istnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz