niedziela, 2 kwietnia 2017

Między nami, mutantami

Logan: Wolverine (Logan)
USA 2017
reż. James Mangold
gatunek: dramat, akcja, sci-fi
zdjęcia: John Mathieson
muzyka: Marco Beltrami

Jak już wiele razy podkreślałem dość łagodnie mówiąc nie jestem fanem filmów o superbohaterach, które w ostatniej dekadzie ku mojemu rozczarowaniu opanowały świat multipleksów i serwisów branżowych. Jako tako lubię Batmana i jego uniwersum, jednak wszystko inne jest mi obce i ogólnie dawno uważam, że jestem za stary na pastelowe przygody facetów w kolorowych rajtuzach. Także przed tym filmem nie znałem postaci Wolverine'a ani jego świata. Jednak kategoria wiekowa inna niż PG13, którą otrzymał Logan skłoniła mnie, by jednak iść i zobaczyć co w trawie piszczy. 


Niedaleka przyszłość. Superbohaterskie mutanty niemal zniknęły z powierzchni Ziemi. Logan (Hugh Jackman) jest podstarzałym, zgorzkniałym facetem, który staje się coraz słabszy. W hangarze na pustkowiu przetrzymuje bliskiego śmierci Charlesa (Patrick Stewart). Nagle w ich życiu pojawia się młoda dziewczyna, Laura (Dafne Keen), która ma w sobie supermoce uderzająco podobne do tych Logana. Dziecko poszukiwane jest przez niejakiego Pierce'a (Boyd Holbrook).


Ciężko jest wskoczyć do filmowego uniwersum, które trwa od lat na ostatni film serii (przed pewnym rebootem za kilka lat). Ja jako osoba całkiem zielona w tym świecie zostałem rzucony na głęboką wodę nie wiedząc często o co chodzi, kim są osoby na ekranie etc. W sumie słusznie, że w setnej części przygód x menów nie tłumaczy się łopatologicznie kto jest kim i czym się zajmuje oraz jakie ma właściwości, a zainteresowani powinni zacząć przygodę z uniwersum od wcześniejszych części. 
Sam film jest dość brutalny, co z jednej strony w porównaniu do innych tego typu produkcji jest plusem, bo przecież gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą, jednak same sceny przemocy wywołały u mnie mieszane uczucia. Takie to wszystko nieekskluzywne. 
Mamy do czynienia z konwencją kina drogi pomieszanego ze współczesnym westernem oraz oczywiście kinem superbohaterskim. Gdyby nie było tych wszystkich superwłaściwości, jakimi dysponują bohaterowie uważam, że wyszedłby lepszy film. Także przesadzona (super)końcówka była czymś, co nie przypadło mi do gustu. Opisywany film jest na pierwszym miejscu pierwszego kwartału na liście najlepszych filmów roku według użytkowników filmwebu. Zapewne pozostanie wysoko, dając się wyprzedzić ewentualnie jakiejś animacji czy innemu przedstawicielowi swojego gatunku - tak już wygląda współczesne kino i jego fani. Mnie to nie przekonało - do obejrzenia i zapomnienia. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz