sobota, 22 kwietnia 2017

Kiepscy mordercy

Małżeńskie porachunki (Dræberne fra Nibe)
Dania 2017
reż. Ole Bornedal
gatunek: komedia kryminalna
zdjęcia: Dan Laustsen
muzyka: Joachim Holbek

Lubię skandynawskie filmy, zwłaszcza te pochodzące z Danii i Szwecji. Przeważnie to mroczne kryminały wzorowane na tamtejszej literaturze mistrzów gatunku, dramaty społeczne lub pełne sarkazmu i ironii specyficzne komedie. Jest z czego wybierać. Gdy dowiedziałem się, że do polskich kin wchodzi duńskie połączenie komedii i kryminału wiedziałem już, że muszę to zobaczyć. Szczególnie, że dodatkowego smaczku dodawał udział w filmie polskiego aktora, Marcina Dorocińskiego.


Dwaj szemrani przedsiębiorcy, Ib (Nicolas Bro) i Edward (Ulrich Thomsen) mają problemy ze swoimi żonami. Te (Mia Lyhne i Lene Maria Christensen) odmawiają im seksu i ogólnie są dla nich w ich mniemaniu zbyt zołzowate. Mężczyźni dochodzą do wniosku, że aby uratować swoje życie trzeba się rozwieść. Jednak, gdy prawnik informuje ich ile kosztować ich będzie rozwód Ib i Edward wpadają na inny pomysł - taniej będzie pozbyć się żon za pomocą płatnego zabójcy. Po spożyciu nadmiernej ilości alkoholu Edward wynajmuje mordercę ze Wschodu, Igora (Marcin Dorociński). 


Oczekiwałem po tym filmie sporo. Niestety choć miewał on zabawne momenty i posiada kilka ciekawych scen nie dostarczył on tego, czego się spodziewałem. Niestety choć liczyłem na coś niestandardowego, nowego i innowacyjnego dostałem kalkę z filmów podobnego typu. Kalkę pełną schematów i uproszczeń, gdzie w sumie bardzo szybko wiadomo, jak potoczy się akcja i co zobaczymy za kilka scen. Po prostu odgrzewany kotlet, jakich pełno w kinie zarówno amerykańskim, jak i europejskim. Cieszy fakt wystąpienia w kolejnej zagranicznej produkcji Dorocińskiego, choć niech nikogo nie zwiedzie polski plakat (na którym jest tylko on) i zapowiedzi. Chociaż aktor ma całkiem sporą rolę jest tylko drugim planem, a w oryginalnych duńskich plakatach i zapowiedziach nawet nie występuje z imienia i nazwiska. Jego postać niestety jednak potraktowana jest mocno stereotypowo i szkoda, bo liczyłem na coś więcej niż wiecznie pijanego Ruska, który oprócz brutalności i upicia się nie ma nic innego do zaoferowania. Ogólnie stereotypy to coś, wokół nieustannie orbituje i fabuła filmy, jak i zawarte w nim gagi i ogólnie humor. Niestety często jest to żart prymitywny, bardzo niskich lotów i bardziej po drodze mu do niesławnych amerykańskich komedii, niż do inteligentnych europejskich filmów komediowych, jakie wciąż (choć coraz rzadziej) występują na rynku. Także niestety chociaż nie jest to film zły rozczarowałem się, licząc w sumie nie wiem na co dobrego. Da się to oglądać, czasem można się szczerze zaśmiać, jednak film ten nie pozostanie w pamięci na zbyt długo. Zmarnowany potencjał.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz