Polska 2017
reż. Piotr Domalewski
gatunek: dramat
zdjęcia: Piotr Sobociński Jr.
muzyka: Wacław Zimpel
Święta Bożego Narodzenia to magiczny czas przeżyć religijnych i rodzinnych. Czas pojednania, w którym wszyscy stają się lepsi dla bliźnich, czas, w który spotyka się z rodziną, kiedy nawet zwierzęta zaczynają mówić ludzkim głosem. Już od początku listopada z nadzieją na komercyjny zysk tą narrację używają sklepy, w których trzeba kupić prezenty czy kina, gdzie akurat leci specjalnie szykowana na ten okres kolejna komedia romantyczna. Jednak cała ta dobroć to przeważnie tylko fasada. O czym przekonuje widzów ten film.
Żyjący na stałe w Holandii Adam (Dawid Ogrodnik) choć nikt się go nie spodziewa wraca do rodzinnego domu gdzieś na Warmii, by spędzić z rodziną wigilię Bożego Narodzenia. Głównym powodem powrotu mężczyzny jest jednak sprawa sprzedaży należącego do rodziny domu. Adam próbuje w tej sprawie dogadać się z ojcem (Arkadiusz Jakubik), bratem (Tomasz Ziętek) i siostrą (Maria Dębska).
Jak dobrze obejrzeć w polskim kinie okołoświątecznym coś tak świeżego i przy okazji prawdziwego. Po masie radośnie głupich komedyjek o potrzebie bliskości prawdę o życiu pokazuje nam tutaj pełnometrażowy debiutant - Piotr Domalewski. Ten film to typowa Smarzowszczyzna, tylko tym razem bez udziału reżysera Smarzowskiego i kilku jego żelaznych aktorów (choć Jakubik się pojawia). Już od pierwszych scen wiemy, że będzie ostro. Czasem komicznie czy wręcz śmiesznie, jednak po zastanowieniu będzie to raczej śmiech przez łzy. Domalewski w filmie pokazuje wszystko co w statystycznych Polakach najgorsze. A jako że statystyczny Polak nie istnieje to mamy tu nagromadzenie narodowych cen ujemnych, trochę ich przerysowanie i obdzielenie nimi licznych bohaterów. Jest zawieść, jest pijaństwo, pieniactwo, lenistwo, chamstwo i wiele innych przywar. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że patrząc na zachowanie tej rodziny widzimy w nich cząstkę otaczającego nas świata, jeśli nie wprost siebie i swoich najbliższych. Ten obraz Polaków ma widza boleć. I boli.
Film jest któryś z kolei obejrzanym przeze mnie, w którym jedną z ról pełni dom, w którym dzieje się akcja. Wraz z powracającym do niego Adamem poznajemy go, uczymy się jego siermiężnej topografii i zachwycamy bogactwem detalu. Brawa dla scenografów. Jednak na równi z domem zachwycać można się kreacjami aktorskimi. Po raz kolejny dobrą rolą pochwalić może się Ogrodnik, a partnerujący mu filmowy brat w wykonaniu Ziętka wcale nie odstaje. Wrażenie robi fizyczne podobieństwo obu aktorów, oraz pewne zbliżenie do fizjonomii grającego swoją firmową postać Arkadiusza Jakubika. Do tego dodać trzeba naprawdę solidne role Tomasza Schuchardta i Agnieszki Suchory oraz kradnącego show Pawła Nowisza w roli dziadka. Cieszy fakt, że postaci dziecięce zostały nieźle odegrane, co w polskim kinie jest rzadkością oraz to, że bohaterów wyraźnie słychać - w rodzimych produkcjach wciąż niestety nie jest to normą.
Także mamy do czynienia z kawałem mocnego, dobrego kina przedstawiającego spory fragment Polski AD 2017. Można się z przekazem twórców zgadzać lub nie, jednak nie zmienia to faktu, że ten film trzeba obowiązkowo obejrzeć. Choćby dla świetnego monologu Jakubika o Polsce i polskości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz