Polska 1985
reż.. Piotr Szulkin
gatunek: sci-fi
zdjęcia: Edward Kłosiński
muzyka: Grzegorz Fitelberg
Współczesnym widzom na myśl o polskim kinie przychodzi zapewne wiele słów jednak mało kto wśród haseł - kluczy związanych z rodzimą kinematografią wymieni gatunek science fiction. Ostatnio sci-fi jest u nas na wymarciu, jednak w latach 80. ubiegłego wieku mieliśmy w naszym kinie człowieka, który sobie całkiem nieźle radził w tej stylistyce. O jednym z jego filmów jest ten tekst.
Świat przyszłości (choć niedalekiej). Niejaki Scope (Daniel Olbrychski) siedzi w przepełnionym więzieniu, którego władze wystrzeliwują osadzonych w niemal samobójcze misje kosmiczne na inne planety. Scope, tak jak wielu przed nim zostaje wytypowany do odstrzelenia i po usłyszeniu kilku instrukcji i załadowaniu do pojazdu kosmicznego wylatuje na nieznaną mu planetę. Ku swemu zaskoczeniu na miejscu zastaje ludzką cywilizację oraz czekającego na jego przylot urzędnika (Jerzy Stuhr), który oznajmia mu, że jest oczekiwanym przez mieszkańców planety bohaterem. Urzędnik nakazuje Scopowi cieszyć się życiem i poleca mu skorzystanie z usług młodej prostytutki Once (Katarzyna Figura). Scope jednak szybko dochodzi do tego, że los bohatera na tej planecie wcale nie należy do najlepszych...
Z braku konkurencji zdecydowałem się określić ten film jako należący do gatunku science fiction, jak zapewne chce tego sam reżyser, co nie znaczy, że obraz ten spełnia wszystkie założenia gatunkowe. Na pewno nie jest to hard sci-fi bo i w sumie o żadnym science nie może być w tym wypadku mowy. Za to jest tu dużo fiction i to z gatunku lepszego fiction, jakie widziałem w polskiej kinematografii. Choć stylistycznie film Szulkina pasuje do sci-fi to chyba równie blisko mu do makabreski, czarnej komedii, groteski - w tym nieraz upiornym humorze dostrzegam siłę produkcji.
To, co tutaj najbardziej przyciąga do ekranu to sama fabuła i to, w jaki sposób przedstawiono świat akcji. Planeta, na której ląduje Scope to totalna antyutopia, cywilizacja śmierci z prawdziwego zdarzenia. Jednak pełna czarnych charakterów, lumpów, alfonsów i ich podopiecznych to jednak posiadająca wiele cech pseudopraworządności - w celu pokazania tej praworządności wręcz potrzebują bohatera z zewnątrz. By go przykładnie ukarać za zbrodnie, które popełni. Wątek poznawania roli bohaterów w tym świecie to najsilniejsza strona tego filmu. Absurd niektórych scen wręcz poraża. I chociaż nie traktuje tego filmu jako pełnoprawnego science fiction to i tak polecam go każdemu. Tak dekadenckiego świata nie było chyba nigdzie indziej w polskim filmie. Warto udać się więc wraz z Olbrychskim na tą tajemniczą planetę i poznać jej niecne sekrety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz