Szwecja 2014
reż. Roy Andersson
gatunek: dramat, komedia
Gdy po raz pierwszy natknąłem się przed rokiem na sam tytuł tego szwedzkiego filmu (którego oryginalnej nazwy nawet nie próbuje powtórzyć) wiedziałem, że kiedyś będę chciał sobie go obejrzeć. Jako że w Polsce premiera, jak to często bywa z nieblockbusterowymi produkcjami trochę trzeba było poczekać. Jednak zaraz po oficjalnej premierze pełen oczekiwań skierowałem kroki ku kinu.
Ciężko mówić w tym filmie o jakiejś szczególnej fabule. Andersson pokazuje cykl kadrów z różnych miejsc, w których przewijają się różni ludzie. Najczęściej jednak obserwujemy losy dwojga biznesmenów działających ewidentnie na poziomie 'small business'. Akwizytorzy Jonathan (Holger Andersson) i Sam (Nils Westblom) wędrują po mieście starając się 'dać ludziom trochę radochy' wciskając im zabawne gadżety.
W filmach cenię sobie najbardziej fabułę, lokalizację, charakteryzację, grę aktorską i muzykę. Tutaj jesteśmy pozbawieni praktycznie wszystkiego z tych wyżej wymienionych punktów. Statyczne tła do wydarzeń są tak nudne, że trzeba pilnować się, by nie usnąć, rozmowy bohaterów brzmią drętwo i sztucznie, na ekranie w sumie nic się nie dzieje. Strona komediowa jest tak toporna, że szkoda gadać. W sumie opiera się na dwóch nudziarzach wciskających innym pseudorozrywkowe gadżety z minionej epoki. W domyśle film miał pokazywać ludzką egzystencję i kondycję moralną człowieka, jako gatunku. Jednak ciężko to zaobserwować. Niestety mocno zawiodłem się na tym filmie i ciężko mi go polecić komukolwiek. Kino tak ambitne, że nawet reżyser chyba nie wie o co chodzi i co dokładnie chciał przekazać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz