USA 2014
reż. Tommy Lee Jones
gatunek: western, dramat
W ponad rok po światowej premierze do Polski dotarł wreszcie czwarty reżyserski film znanego chyba wszystkim aktora Tommy'ego Lee Jonesa, który wystąpił w nim po obu stronach kamery. Trochę to smutne, że gdy na świecie zdążyli już pewnie zapomnieć o produkcji, ta debiutuje dopiero w naszym kraju. Biorąc pod uwagę fakt, że cotygodniowo nasze kina szturmowane są przez masę gniotów to trochę dziwi. Jednak jak to się mówi: lepiej późno niż wcale.
Przenosimy się do roku 1855, gdzieś w zapadłe tereny Dzikiego Zachodu. Wśród pustkowi znajduje się kilka oddzielonych o kilka kilometrów od siebie chatek, których ludzie tworzą pewną społeczność. Gdy na skutek nieprzyjemności losu trzy kobiety odchodzą od zmysłu lokalny duchowny wpada na pomysł przetransportowania ich do specjalnego miejsca odosobnienia, które to jednak znajduje się na drugim końcu kraju. Żaden mężczyzna nie decyduje się zawieźć szalonych niewiast do miejsca przeznaczenia, więc sprawy w swoje ręce bierze stara panna silna i niezależna Mary Bee Cuddy (Hilary Swank). Pomagać jej będzie tytułowa eskorta w osobie uratowanego przez Mary Bee awanturnika George'a Briggsa (Tommy Lee Jones).
Jest to chyba pierwszy tak sfeminizowany western jaki oglądałem. Oczywiście były już wcześniej filmy osadzone w realiach Dzikiego Zachodu z główną rolą kobiecą, jak Królowe Dzikiego Zachodu czy o zgrozo Sexipistols jednak rola kobiet w tych produkcjach polegała na szczuciu widza cycem (co samo w sobie nie jest złe, ale jednak nie podkreśla tej siły i niezależności w takim stopniu, jak choćby tutaj). Tommy Lee Jones stworzył moim zdaniem bardzo dobry film niekomercyjny z całkiem niezłą obsadą, bo oprócz siebie samego i Hilary Swank obsadził też w drobnej roli samą Meryl Streep. I oczywiście milionów dolarów na koncie mu przez to nie przybyło, jednak na pewno może mieć poczucie dobrze wykonanej roboty.
Samo tempo produkcji jest dość wolne. Powiedzieć, że często dzieje się mało to tak, jakby rzec, że Waldemar Pawlak jest troszeczkę sztywny. Ślemazarną fabułę jednak ciągnie kilka naprawdę dynamicznych akcji, jak choćby scena walki z porywaczem czy druga wizyta Briggsa w hotelu. Reszta to psychodrama rozgrywająca się na rozległych terenach zachodniej prerii. Na szczęście zdjęcia do filmu są tak dobrze zrobione, że ogląda się to z dużą satysfakcją.
Film jest na podstawie prozy, co skłania do refleksji, że obecnie scenarzyści przeżywają kryzys. Większość dobrych rzeczy jest zaczerpnięta z książek lub opowiadań. Ale to dowodzi, że według wielu już anachroniczna literatura jest potrzebna, choćby po to, by być wielkim zapleczem twórczym dla przemysłu filmowego.
Co do gry aktorskiej to jest dobrze lub nawet bardzo dobrze. Szczególnie podobała mi się rola Jonesa, który naprawdę oddał bardzo dobrze swoją postać. Także obdarzona raczej urodą silnych i niezależnych kobiet Swank wpasowała się idealnie w rolę babochłopa, który jednak chce za wszelką cenę wyjść za mąż (dwie sceny, gdzie odbywa się właśnie takie swatanie mają naprawdę duży potencjał komediowy). Aktorki grające wariatki też są bez zarzutu. Kiedy trzeba zawodzą, wyją lub wpatrują się pustym wzorkiem przed siebie.
Na pewno nie jest to film dla wszystkich. Wiele osób uzna go za nudny, i w istocie w pewnych momentach tak też jest. Jednak jeśli szuka się w filmie czegoś innego niż akcji i efektów specjalnych to jest to film, który wypada zobaczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz