środa, 5 sierpnia 2015

Indiana Jones w wersji soft

Przygody Tintina (The Adventures of Tintin)
USA 2011
reż. Steven Spielberg
gatunek: animowany, przygodowy

I oto nadeszła wiekopomna chwila, po prawie roku od powstania bloga powstaje pierwsza (ale już teraz mogę powiedzieć, że nie ostatnia) notka dotycząca animacji. Jest to animacja nie byle jaka, gdyż zabrał się za nią sam Steven Spielberg, a opowiada ona o losach Tintina, czyli bohatera komiksowej serii autorstwa belgijskiego twórcy  Herge. Bohater więc jest animowany, ale na pewno nie anonimowy, a i reżysera zbytnio przedstawiać nie trzeba. Tak więc coś akurat na debiut.


Nastoletni dziennikarz Tintin (Jamie Bell) kupuje na targu za niską cenę replikę XVIII statku. Chwilę później spotyka Sakharin'a (Daniel Craig), który oferuje mu o wiele więcej za model. Tintin odmawia, a zaciekawiony historią statku dowiaduje się o jego historii i otoczonym legendą kapitanie łajby - niijakim Haddocku. W rezultacie zawiłej intrygi Tintin oraz jego niodłączny pies Snowy (w Polsce znanym jako Miluś) poznają potomka żeglarza, również kapitana, wiecznie pijanego Haddocka (Andy Serkis) i postanawiają razem stawić czoło rodowej legendzie.


Film opiera się na komiksie Tajemnica Jednorożca, chociaż nie mamy tu do czynienia z przeniesieniem w skali 1;1. Fabuła, tak jak cała saga Tintina jest pokierowana zmyślnie i sensownie. W sumie mamy do czynienia z takim Indiana Jones'em lub Nathanem Drakiem z konsolowej serii Uncharted w wersji dla dzieci i młodzieży. Jeszcze teraz, w moim już dość zaawansowanym jak na takie filmy wieku potrafiłem czerpać z tego satysfakcje, a co dopiero gdybym był o połowę młodszy (wszak targetem filmu jest właśnie taki przedział wiekowy) to uznałbym to za najlepszą produkcję, jaką widziałem. Film przeładowany jest akcją, ciągle coś się dzieje, nie ma miejsca na nudę. Twórca kina nowej przygody udanie zadebiutował w animacji i zrobił to z właściwym sobie rozmachem. 
Oddzielny akapit należy się animacji. Jest olśniewająca i z wszech miar fantastyczna. Wyrzucając irytujące, nieco kartoflowe nosy niektórych postaci mielibyśmy do czynienia z ideałem. Gdy widzimy tylko tło, bez bohaterów często można się złapać na tym, że wygląda to jak prawdziwe życie, a nie kreska grafików. To co graficy, czyli w sumie wydawać by się mogło, że zwykli informatycy przygotowali to prawdziwa poezja, dzięki której można mieć orgazm przez oczy. A montaż wszystkiego też jest tak wspaniały, że może uchodzić za małe dzieło sztuki. Mistrzostwo. 
Oczywiście, jako że jest to film dla dzieci wzorowany na komiksie dla dzieci nie ma tutaj wulgaryzmów, krwi etc, a niektóre komediowe sceny mogą rozśmieszyć co najwyżej 8 latka albo moją babcie ale trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że taki był target. Dlatego jeśli przymknie się czasem oko to dostanie się naprawdę dobry film dla osób w każdym wieku. Polecam na wakacje.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz