Czechy 2000
reż. Jan Švankmajer
gatunek: surrealistyczny, czarna komedia
Wszyscy chyba znamy opowieść o wystruganym przez Gepetta z drewna pajacu Pinokiu, który nagle ożywa stając się drewnianym chłopcem. Choć początkowo jest krnąbrny i nieznośny to w końcu po przebytej przemianie duchowej staje się prawdziwym człowiekiem. Czesi jednak mają swoją ludową baśń, trochę podobną do historii o Pinokiu - tam jednak prym wiedzie niejaki Ociosanek.
Małżeństwo Karel (Jan Hartl) i Bożena (Veronika Žilková) nie mogą mieć dzieci, przez co kobieta nieustannie rozpacza. Pewnego dnia Karel wykopuje na działce znajduje pień przypominający niemowlę. Po obrobieniu go pokazuje go swej żonie. Ta uznaje pień za swoje dziecko i pragnie go wychować. Po dziewięciu miesiącach ociosanek ożywa i ciągle jest głodny. Bardzo głodny...
Jeśli miałbym porównać klimatem film Švankmajera do czegoś innego to chyba najbliżej będzie twórczość Jeana-Pierrea Jeuneta i Marca Caro. W sumie zamieszkujący kamienicę w Małym Otiku ludzie mogliby bez problemu przenieść się do kamienicy znanej z Delicatessen Francuzów. Ogólnie jednak historia żarłocznego pnia jest tak oryginalna i dziwaczna, że zaręczam, że czegoś takiego nikt wcześniej nie widział i raczej nie zobaczy.
Mamy tu trochę dramatu, gdyż historia zrozpaczonej Bożeny i sekundującego jej Karela naprawdę jest pełna smutku. Ludzie ci sami nie mogący mieć dzieci widzą na każdym kroku maluchy, wózki pełne dzieci,a w jednej z początkowych scen nawet dzieci pakowane na straganie jak ryby - wyławiane i owijane w gazety. Naprawdę mimo wyższego poziomu absurdu może chwycić to za serce - tak samo, jak sceny pielęgnowania małego Otika przez jego matkę obcinającego mu palce - konary - bardzo to sugestywne.
Niestety trochę kuleje pokazywanie Otika w ruchu - wygląda to po prostu słabo, rodem z niskobudżetowych filmów krótkometrażowych, z których swoją drogą reżyser się wywodzi. Animacje ociosanka w dniu premiery wyglądały już staro, a po 16 latach od premiery sytuacja jeszcze tylko się pogorszyła. Także trzeba uwierzyć w pewną baśniową umowność tej opowieści i uznać na słowo honoru zero jedynkowe postępowanie bohaterów, którzy wszystko przyjmują od razu i na serio. Ta pewna naiwność jest wpisana jednak w klimat każdej baśni. Także sposób montażu nie przypadł mi do gustu i czasem mnie te ujęcia irytowały.
Mamy do czynienia z filmem bardzo oryginalnym, stworzonym w niepowtarzalnym stylu. Zapewne wielu ludzi zrazi się bardzo szybko, dla innych będzie to ciekawa filmowa przygoda. Można zaryzykować i obejrzeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz