Francja, USA 1999
reż. Peter Kassovitz
gatunek: dramat, wojenny
Zagraniczne koprodukcje filmowe kręcone w naszym kraju do dzisiaj nie są czymś często spotykanym i każdoroczne przybycie obcojęzycznych ekip filmowych do Polski można z łatwością policzyć. Tak zresztą było zawsze, gdyż przeważnie producenci wolą zamontować się w miejscu dla siebie bardziej przyjaznym od strony finansowej (wybierają więc często np. Węgry czy Czechy). Dlatego powinno znać się więc generalnie większość zagranicznych filmów kręconych na naszej ziemi. Tym razem przedstawię trochę mniej znany z nich, powstały w Piotrkowie Trybunalskim i Łodzi.
Rok 1944 w gettcie żydowskim. Znajdujący się tam Jakub (Robin Williams) przypadkowo podsłuchuje w niemieckim radiu wiadomości z frontu, które świadczą o zbliżających się na zachód wojskach radzieckich. W tajemnicy dzieli się tą informacją z Miszą (Liev Schreiber). Wkrótce całe getto dowiaduje się, że Jakub ma dostęp do radia. Mężczyzna jest zmuszony podawać współmieszkańcom fikcyjne radiowe komunikaty...
Film ten przyniósł dość potężną klapę finansową, Będąc ekranizacją książki Jurka Beckera pod tym samym tytułem (i to drugą, bo dwie dekady wcześniej powstała wersja NRDowsko - czechosłowacka) był najpewniej nastawiony nie na sukces artystyczny lecz na pewne zyski liczone w zielonej walucie. Produkcja filmu pochłonęła 45 milionów dolarów (co na tego typu film było generalnie dużą sumą) zaś w amerykańskich kinach zarobił niemal 5 milionów, z czego około 2 w weekend otwarcia. Rynki pozaamerykańskie też nie przyniosły większego zysku, tak więc rezultat finansowy był łatwy do przewidzenia. Nie pomogły filmowi przyznane nominacje do nagród, bo choć nominacja za reżyserię na MFF w Valladolid jeszcze mogła przynieść pewną satysfakcję, to nominowanie Williamsa do Złotej Maliny już niekoniecznie.
Po tym co do tej pory napisałem wyłaniać się może obraz bardzo słabego pod każdym kątem filmu. Jednak niekoniecznie tak jest. Oczywiście nie mamy tu do czynienia z produkcją, która jest zaginioną perełką czekającą na docenienie przez kolejne pokolenia, co to to nie. Mamy jednak do czynienia z filmem stosunkowo niezłym, niczym szczególnym nie wyróżniającym się jednak generalnie całkiem strawnie wypadającym w każdym swoim aspekcie, przez co dobrze oglądającym się jako całość. Rola Williamsa nie jest tak słaba, jak oceniała to hmm kapituła Złotych Malin, w co drugim Hollywoodzkim filmie zdarzy się ktoś na pierwszym lub drugim planie, kto zagra gorzej. Może Williams nie zagrał tu roli życia, jednak moim zdaniem wypadł powyżej poprawności. Partnerujący mu aktorzy także zagrali niezłe role i na pewno aktorsko ten film nie wypada źle. Także sama historia ukazana w filmie będąca przeplatanką dramatu z komediowymi wstawkami wypada poprawnie. Obszar getta został również oddany pieczołowicie, choć może bez bogactwa detalicznego.
Całość więc reasumując można uznać za poprawny lecz niczym nie wyróżniający się ani in plus, ani in minus film, który można obejrzeć bez szkody dla zdrowia. Nie będzie to stracony czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz