Polska 2016
reż. Wojciech Kasperski
gatunek: thriller
W Polsce w porównaniu do innych krajów mało jest miejsc, które byłyby odciętymi od świata pustkowiami otoczonymi lasem i górami (lub innym elementem krajobrazu), którego lokalizacja sprawiałaby, że jest ono nie tylko nie zamieszkane, ale i niedostępne. Może jakieś fragmenty Puszczy Białowieskiej, może zasypane zimową porą śniegiem pasma górskie Tatr, Pienin czy nawet Beskidów. Jednak pierwszy teren, jaki przychodzi w tej sytuacji do głowy to terytorium Bieszczad. Właśnie tam rozgrywa się akcja filmu, i całe szczęście, że wreszcie ktoś przywrócił ten region filmowi.
Zimową porą były strażnik graniczny Mateusz (Andrzej Chyra) udaje się wraz z synami (Bartosz Bielania i Kuba Henriksen) do bieszczadzkiej chatki położonej gdzieś pośrodku niczego. Już pierwszego poranka do ich schronienia trafia tajemniczy, ranny mężczyzna (Marcin Dorociński).
Film ten jest rzadko w naszym kraju połączeniem filmu z podgatunków popularnego w USA home invasion i filmu inicjacyjnego, mającego na nowo scementować rozchwiane więzi rodzinne. Umiejscowienie całości w odciętej od świata chatce nadaje filmowi klaustrofobicznego klimatu, a sprawne posługiwanie się detalami, takimi jak stara, szwankująca radiostacja wprowadza do tego specyficzny klimat grozy. Kameralny film debiutującego w pełnym metrażu Kasperskiego prezentuje się bardzo dobrze wizualnie, gdyż za zdjęcia odpowiada nominowany do Oscara za Idę zdolny Łukasz Żal. Operator uchwycił majestat i grozę zimowych Bieszczad, a przy tym sprawnie poradził sobie pokazując wydarzenia dziejące się w środku chaty.
Twórcy zebrali całkiem dobrą ekipę aktorską, która stawiła się na planie debiutanta. Mamy nie schodzącego nigdy poniżej pewnego przyzwoitego poziomu Andrzeja Chyrę, naturalnego Andrzeja Grabowskiego, odstraszającego jak zawsze Janusza Chabiora i wreszcie enigmatycznego Dorocińskiego w jednej z lepszych swoich ról - jego postać to jeden z lepszych czarnych charakterów tej dekady w polskim filmie. Niestety młodsi aktorzy nie dorównują tym starszym i ich jakość jest mierna. Nie wiem także jak oceniać film pod względem fabularnym i scenariuszowym. Ogólne założenia są dobre, chociaż nie grzeszą oryginalnością, jednak ich wykonanie jest już łagodnie mówiąc mocno średnie. Jest wiele nieścisłości, braków i banałów. Można byłoby stworzyć na pewno o wiele lepszy materiał fabularny.
Mimo kilku ewidentnych niedociągnięć dostajemy kolejny udany polski film gatunkowy (co nie znaczy, że jest on bardzo dobry, nasza kinematografia nie płodzi przecież co chwilę filmów na 9/10 więc cieszyć się trzeba z tych osiągających 6 w dziesięciostopniowej skali ocen), który da się bez bólu obejrzeć od początku do końca. Warto wybrać się więc wraz z bohaterami w Bieszczady i przeżyć z nimi te 90 minut seansu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz