USA, Francja 2016
reż. John Madden
gatunek: dramat
zdjęcia: Sebastian Blenkov
muzyka: Max Richter
Czterdziestoletnia obecnie aktorka Jessica Chastain zyskała dużą popularność w dość podeszłym wieku jak na kobiece aktorstwo hollywoodzkie. W sumie duże role otrzymuje od około pięciu lat, ale z każdym kolejnym rokiem się rozkręca. Na nadchodzący 2018 rok ma już zaplanowane co najmniej cztery kolejne produkcje. Sam pierwszy raz zobaczyłem ją w 2013 przy okazji średnio ocenianego horroru Mama (spodobała mi się tam, może dlatego, że słuchała piosenek Jacka White'a). Od tego czasu obejrzałem już blisko dziesięć tytułów z nią w jednej z ról. Ten jest kolejny.
Film opowiada historię lobbystki z Waszyngtonu (jak łatwo się domyślić jest nią Jessica Chastain), która odnosi w swej błyskotliwej karierze sukces za sukcesem. W pewnym momencie zwraca się przeciw swoim mocodawcom i wraz z biznesmenem Schmidtem (Mark Strong) szykuje się na starcie przeciw silnemu w USA lobby posiadaczy broni...
Generalnie mam problem z tym filmem. Bo zdecydowanej większości widzów się on podoba. Krytycy podeszli do niego z trochę mniejszym entuzjazmem, jednak wciąż patrząc po ich ocenach uważają go za co najmniej niezłą produkcję. A mi się Sama przeciwko wszystkim całkiem nie spodobał. Normalnie odbiłem się, jak od twardej ściany. Może to wina nieciekawiącej mnie nic a nic tematyki kręcącej się wokół lobbystów (do których mam uprzedzenia. W sumie do hitlerowców też mam jednak uprzedzenia,a jednak nie przeszkadza mi to w widywaniu ich na ekranie). Grubo ponad dwugodzinny film, w którym nie zainteresowało mnie kompletnie nic w sferze fabularno - dialogowej jest jeszcze do wybronienia kostiumami, plenerami czy jakością zdjęć. Tutaj jednak o żadnych plenerach nie może być mowy, gdyż 95% akcji dzieje się w kilku pomieszczeniach, a jeśli już się z nich wychodzi to postaci rozmawiają ze sobą pod budynkami, z których wypełzły lub do których zmierzają. Także sposób kręcenia filmu, z kamerą wciąż podążającą za tytułową w oryginale panną Sloane po pewnym czasie drażni. Sam finał fabularny na szczęście odrobinę ratuje sytuację. Co nie znaczy, że warto zaczynać seans.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz