czwartek, 17 listopada 2016

Make Greece Great Again

300: Początek imperium (300: Rise of an Empire)
USA 2014
reż. Noam Murro
gatunek: akcja 

Gdy dekadę temu Zack Snyder wziął się za 300, czyli ekranizację cieszącego się sukcesem komiksu Franka Millera z miejsca film stał się hitem, który jest mile wspominany do dzisiaj. Było to coś nowego w kinie, film może dość prosty w treści ale innowacyjny w formie i narracji. Komiksowy film Snydera spodobał się więc wielu i nic dziwnego, że doczekał się kontynuacji będącej adaptacją innego komiksu Millera, Xerxesa. Aż dziw, że trzeba było czekać na niego aż 8 długich lat. 


Chcąc zrealizować marzenie ojca, władca Persji Kserkses (Rodrigo Santoro) wysyła ogromną armię, by ta podbiła Grecję. Na jej czele stoi Greczynka Artemizja (Eva Green). Grecki wódz Temistokles (Sullivan Stapleton) chce zjednoczyć wszystkie polis, by stawić czoło najeźdźcy. Próbuje też zdobyć przychylność władczyni Sparty, Gorgo (Lena Headey).


Zawsze uważałem, że język angielski w filmach umiejscowionych w czasach antycznych brzmi co najmniej śmiesznie i jest w ogóle nie na miejscu. Dlatego chylę czoła przed Melem Gibsonem, który w swoich filmach wyżyłował aktorów tak, by ci mówili łaciną,po aramejsku czy nawet w językach indiańskich. Tutaj jednak, jak w 99% przypadków autorzy poszli na łatwiznę i postaci przemawiają o dumie, honorze i wolności nowoczesną angielszczyzną (z naleciałościami amerykańskimi). Cóż, w naszym Quo Vadis Neron też zamiast kwiecistą łaciną posługiwał się językiem Słowackiego, więc można uznać, że to żadna wada. Chociaż klimatu filmowi odbiera. Gorzej jednak, jeśli te angielskie przemowy wygłaszane są przez kilku ubranych w prześcieradła hollywoodzkich aktorów, którzy prężą swe muskularne klaty na tle nieschodzącego z planu green screenu. Chyba cały film powstał w oparciu o CGI, i to CGI wyglądającym dość biednie i niestety wtórnie, gdyż większość scen wyglądało jak żywcem przeniesione z 300 Snydera. Monotonia i wtórność to znak rozpoznawczy filmu, który nie przykuwa do ekranu ani miodnymi efektami, ani ciekawymi postaciami, ani tym bardziej fabułą. Jeśli akurat nie ma utrzymanej w powolnych kadrach jatki to bohaterowie wygłaszają banalne tyrady o powinnościach Greka, umiłowaniu demokracji etc., a wszystko to w naprawdę językiem drętwym i pozbawionym odrobiny ikry i polotu. Do tego to ciągłe stosowanie slow motion woła o pomstę do nieba. Ileż można! Gdyby nakręcono ten film bez tego zbędnego pseudoefekciarstwa byłby on o 1/3 krótszy. Niestety nawet jędrne cyce Evy Green nie obroniły tej produkcji. Dla pamięci starych, dobrych 300 byłoby lepiej, gdyby kontynuacja jednak nigdy nie powstała. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz